Od kilku miesięcy Ferrari funkcjonowało w atmosferze konfliktu, po tym jak relacje szefa zespołu Maurizio Arrivabene z dyrektorem technicznym Mattią Binotto uległy zerwaniu. Obaj panowie mieli odmienną opinię na temat wydarzeń, które doprowadziły do tego, że zespół stracił szansę na tytuł mistrzowski w sezonie 2018.
Stajnia z Maranello oficjalnie poinformowała o zwolnieniu Arrivabene w tym tygodniu, ale okazuje się, że decyzję w tej sprawie podjęto jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Kulisy sytuacji zdradził Piero Ferrari, jedyny żyjący syn Enzo Ferrariego, założyciela włoskiej marki.
- Wszystko wydarzyło się jeszcze przed świętami. Było kilka powodów, dla których zdecydowaliśmy się, aby nie informować o tym od razu. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo odpowiadam za słowa jako jeden z udziałowców firmy. Mogę jednak zdradzić, że doszło do pewnej konfrontacji między udziałowcami i zarządcami Ferrari. Podjęliśmy decyzję w oparciu o jak najlepszy interes Ferrari - powiedział Piero Ferrari.
Zdaniem "La Gazetta dello Sport", włoska firma obawiała się utraty Binotto. Dalszy konflikt z Arrivabene mógł doprowadzić do tego, że włoski inżynier złożyłby wypowiedzenia. Tym bardziej że zainteresowanie jego osobą wyrażały Mercedes i Renault.
Tymczasem to właśnie dotychczasowy dyrektor techniczny uważany jest w Maranello za osobę, która wyprowadziła zespół na prostą. Pomysły Binotto wprowadzone do samochodów w dwóch ostatnich latach sprawiły, że Ferrari zbliżyło się do Mercedesa.
- Najważniejszą rzeczą, jaką braliśmy pod uwagę, było zapewnienie ciągłości pracy, jeśli chodzi o dział techniczny. Mattia Binotto okazał się niezwykle kompetentną osobą pod tym względem. Dzięki niemu jesteśmy w stanie zbudować mocny team - posumował Piero Ferrari.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: popisy Bielika. "Nie próbujcie tego w domu"