Praca z sędziami podczas ePrix Marrakeszu była dla Maxa Verstappena obowiązkiem narzuconym przez FIA. W ten sposób Holender odpracował cześć kary, jaką nałożono na niego po Grand Prix Brazylii. Na Interlagos młody kierowca starł się w alei serwisowej z Estebanem Oconem.
- Podejście Verstappena do sędziów było wyważone. Od początku wykazywał duże zainteresowanie ich pracą. Włączyliśmy go we wszelkie szczegóły, kilkukrotnie był proszony o ocenę incydentów, jakie miały miejsce w wyścigu - zdradził kulisy pracy Verstappena w Marrakeszu Vitantonio Liuzzi.
Liuzzi, który w przeszłości sam startował w F1, był na ostatnich zawodach elektrycznej serii przedstawicielem kierowców w panelu sędziowskim. Ze względu na swoje doświadczenie, miał oceniać zdarzenia na torze z punktu widzenia zawodnika. Tak, aby stewardom było łatwiej podjąć decyzję.
- Przy okazji pracy w Marrakeszu zobaczyłem, że Verstappen zachowuje się bardzo dojrzale. Kiedy rozmawialiśmy o jego minionym sezonie w F1, nie nalegał, by przyznać mu rację w pewnych kwestiach. W pokoju sędziowskim był od 7 rano do samego wieczora. Nie robił sobie żadnych przerw. Siedział tam nawet, gdy nic się nie działo - dodał Liuzzi.
Verstappen za szamotaninę z Oconem musi odbyć dwa dni prac społecznych na rzecz FIA. W tej chwili nie wiadomo, kiedy i w jaki sposób Holender dopełni formalności i przepracuje kolejną dobę na rzecz federacji.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Jakub Przygoński pokazał klasę. "Jechał fantastycznie, praktycznie nie miał przygód"