Brexit a Formuła 1. Williams obawia się o konsekwencje, Liberty Media niewzruszone

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Lance Stroll
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Lance Stroll

Brexit wydaje się być nieunikniony. O ile właściciel F1 nie martwi się wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, o tyle kłopoty ma aż siedem z dziesięciu zespołów. Williams wprost przyznaje, że brexit może zachwiać jego finansami.

Formuła 1  ma swoją siedzibę w Wielkiej Brytanii i prowadzi transakcje z firmami z całego świata. Wysyła pracowników i sprzęt do 21 różnych krajów. W tej sytuacji mogłoby się wydawać, że właściciel królowej motorsportu powinien się obawiać brexitu. Jest jednak inaczej.

Wielka Brytania w czasach chaosu

W tej chwili tak naprawdę nie wiadomo na jakich zasadach Brytyjczycy wyjdą z Unii Europejskiej. Wyniki referendum przeprowadzonego w czerwcu 2016 roku były jasne. Za opuszczeniem Wspólnoty opowiedziało się 52 proc. głosujących. Przez ponad dwa lata negocjowano warunki umowy, na mocy której Wielka Brytania miałaby wyjść z UE. Tyle że nie zyskała ona poparcia w parlamencie, a przyszłość premier Theresy May zawisła na włosku.

Do ostatecznego rozwodu między Brytyjczykami a UE ma dojść 29 marca. Przeciągające się negocjacje sprawiają, że coraz większe grono ekspertów obawia się tzw. twardego brexitu. Oznacza on wyjście z Unii bez zawierania jakichkolwiek porozumień w sprawach celnych czy transportowych.

Wielka Brytania przeżywa kryzys związany z brexitem. Odeszło kilku ministrów, spada wartość funta. Do tego w stolicy odbyły się protesty. Spora rzesza ludzi domaga się kolejnego referendum ws. brexitu. Tyle że premier May nie chce o tym słyszeć.

ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner: Każdy Polak musi mieć możliwość oglądania skoków!

Liberty Media spokojne o Formułę 1

Wiele firm analizuje, jakie skutki prawne i gospodarcze przyniesie brexit. Sytuacja jest mocno niepewna, tymczasem Liberty Media zachowuje spokój. Właściciel F1 uważa, że spółce nic nie grozi. Amerykańska firma na co dzień notowana jest na giełdzie Nasdaq. Z analizy ostatnich dokumentów wynika, że przedsiębiorstwo nie zakłada negatywnego wpływu brexitu na królową motorsportu.

Amerykanie przygotowali dla inwestorów raport w tej sprawie. "Brexit może wpłynąć na ogólny klimat gospodarczy i zwiększyć niestabilność rynku, prowadzić do pewnego ryzyka walutowego i stwarzać logistyczne wyzwania dla brytyjskich przedsiębiorstw prowadzących działalność w UE. Może też stworzyć atmosferę niepewności, jeśli chodzi o prawa pracowników obywateli UE, co do dalszego pobytu i pracy na terenie Wielkiej Brytanii" - czytamy w dokumencie.

Wydaje się, że treść pisma nie brzmi optymistycznie. Tym bardziej że do brexitu dojdzie już po inauguracji nowego sezonu, gdy zespoły będą podróżować między Australią a Bahrajnem. Jednak z tego samego dokumentu dowiadujemy się, że szefowie Liberty Media śpią spokojnie.

"Podczas gdy ostateczne ustalenia dotyczące brexitu są niejasne, biznes jakim jest Formuła 1 ma pewne cechy, które zdaniem naszych dyrektorów powinny zmniejszyć ryzyko w obszarach, o których była mowa wcześniej" - napisano w piśmie dla inwestorów.

Skąd wynika pewność siebie Amerykanów?

Liberty Media jest spokojne o swoją spółkę z kilku względów. Formuła 1 ma globalny charakter i mocno zróżnicowany portfel kontrahentów. Na dodatek większość transakcji przeprowadzana jest w dolarach amerykańskich, przez co zachwianie kursu funta nie będzie mieć tak dużego wpływu na wyniki finansowe.

Największym wyzwaniem wydaje się być transport ludzi i sprzętu podczas europejskich rund F1. "Nasza firma będzie monitorować rozwój brexitu, na bieżąco oceniając ryzyko i obierając odpowiednie strategie. Będziemy tworzyć plany awaryjne, które będą niezbędne w celu wyeliminowania ewentualnych negatywnych skutków brexitu" - zapewnia właściciel F1.

Prawdą jest, że zespoły swoje premie otrzymują w amerykańskiej walucie. Ostatnio przychody F1 kształtowały się na poziomie 1,8 mld dolarów. 34,1 proc. tej kwoty trafiło w formie różnych nagród na konta ekip.

F1 ma jednak swoją główną siedzibę w Londynie i tam zatrudnia szereg pracowników. Wypłaca im pensje w funtach, w tej walucie prowadzi też jeden ze swoich rachunków. Na tym polu Liberty Media zapewne odczuje skutki brexitu. Doszło już do tego w roku 2016, gdy wartość brytyjskiego pieniądza spadła wskutek wyników referendum. Z powodu różnic kursowych F1 w ledwie kilka godzin straciła ponad 5 mln dolarów.

Williams się martwi. Kto pomoże zespołom?

O ile F1 jako spółka jest molochem, który nie musi się martwić o przyszłość, o tyle gorzej mają zespoły. Aż siedem z dziesięciu ekip ma swoje siedziby w Wielkiej Brytanii. W ostatnich dniach trzy teamy, których nazwy owiane są tajemnicą, wystosowały nawet list do premier May. Obawiają się bowiem skutków brexitu.

Pojawiają się pogłoski, że wśród sygnatariuszów listu znajdują się szefowie Williamsa. Zespół Roberta Kubicy już teraz ledwo wiąże koniec z końcem. Ma problemy z dopięciem budżetu i znalezieniem nowych sponsorów. - Nasza firma jest narażona na zmiany, do jakich dochodzi w gospodarce. Wpływ na to ma też brexit. Zarząd Williamsa jest na bieżąco informowany o postępach w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Wszystko po to, aby ocenić wpływ brexitu na firmę i podjąć odpowiednie kroki - przekazał rzecznik Wiliamsa.

Trudno się dziwić zespołom, bo przy rozgrywaniu aż 21 wyścigów w ciągu roku potrzebują swobody przepływu towarów i ludzi, a to jeden z fundamentów Unii Europejskiej. Co więcej, ekipy nabywają części do swoich samochodów w różnych rejonach świata. Jeśli celnicy zatrzymają przesyłki na granicy, utrudniony będzie rozwój samochodu czy też naprawienie go w trakcie weekendu wyścigowego. Problemy mogą mieć też pracownicy.

Co ciekawe, spokojniej do brexitu podchodzą w Mercedesie. Niemiecki producent ma swoją siedzibę w Brackley, więc też monitoruje temat brexitu. - Kierownictwo firmy wzięło pod uwagę skutki wyjścia Brytyjczyków z UE, z uwzględnieniem sytuacji pracowników, jak i wpływu na łańcuch dostaw. Zarząd nie przewiduje żadnych znaczących zagrożeń dla naszego biznesu - przekazał przedstawiciel firmy.

Szampany mrożą się za to w Ferrari, Toro Rosso i Sauberze. Wspomniane zespoły mają swoje siedziby we Włoszech (Maranello, Faenza) i Szwajcarii (Hinwil). Problemy związane z brexitem ich nie dotkną. Co więcej, mogą na nich zyskać.

- Jeśli patrzeć na to z naszej perspektywy, to sprawy idą w takim kierunku, że już wkrótce wielu ludzi będzie pukać do Maranello i pytać o pracę. Jednak myśląc o całej sytuacji F1, nie jest to najlepszy scenariusz. Dlatego mam nadzieję, że uda się rozwiązać ten problem - mówił w grudniu Maurizio Arrivabene, do niedawna szef Ferrari.

Źródło artykułu: