Lewis Hamilton był kierowcą McLarena w latach 2007-2012. Zdobył w tym czasie jeden tytuł mistrza świata. Sześć lat to sporo czasu. Brytyjczyk przeżył w ekipie z Woking bardzo ważne chwile, w tym debiut w Formule 1. Jednak nie wszyscy uważają, aby były to szczęśliwe momenty w życiu Hamiltona. - McLaren zabierał mu wolność - uważa Kevin Magnussen, który sam przed laty jeździł dla stajni z Woking.
- W tym zespole wymaga się od kierowców konkretnego zachowania. Można powiedzieć, że zawodników się kreuje, a nie bierze takimi, jacy są. Hamilton to idealny przykład. Nie mógł wyrażać siebie, został stłamszony - wyjaśnił.
Moment, w którym Hamilton ogłosił odejście z McLarena, był zaskoczeniem dla wielu osób. Kilka ostatnich lat w ekipie Mercedesa pokazało jednak kibicom inne oblicze Brytyjczyka. 34-latek jeszcze mocniej zaangażował się w inicjatywy pozasportowe, a także udziela się w sposób kontrowersyjny w social mediach.
- Czasem warto porównać kierowców do artystów czy muzyków. Potrzebujemy swojej przestrzeni, żeby móc pokazywać siebie. Jeśli ktoś stara się na siłę wcisnąć nas w jakieś ramy, zaczynamy się męczyć - dodał Magnussen. Duńczyk ma bardzo podobny charakter do Hamiltona.
W padoku Formuły 1 dawno przypięto mu łatkę bad boya. Po raz pierwszy łączono go z McLarenem w 2012 roku, jednak ostatecznie dołączył do ekipy dwa lata później. Stracił jednak miejsce w zespole po roku. Obecnie zadomowił się w teamie Haasa. - Oczywiście, czasem tęsknie za ludźmi z Woking, ale dla mojego osobistego rozwoju dużo lepiej, że już tam nie jeżdżę - zakończył Duńczyk.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 100. Jacek Gmoch wspomina masakryczną kontuzję. "Jak trzęsienie ziemi" [2/4]