Jeśli ktoś obawiał się o formę Ferrari w związku ze słabszą końcówką minionego sezonu, początek testów w Barcelonie pokazał, że kierowcy stajni z Maranello otrzymali do dyspozycji konkurencyjną maszynę. W poniedziałek najszybszy był Sebastian Vettel, kolejnego dnia w jego ślady poszedł Charles Leclerc.
- Gdy zostajesz kierowcą Ferrari i wsiadasz do czerwonego samochodu, to emocje są nieuniknione. Musiałem je jednak odłożyć na bok. Miałem do wykonania pracę. Udało się zrealizować plan i mam nadzieję, że tak samo produktywne będą kolejne dni. Musimy w pełni wykorzystać te chwile na torze, które mamy - powiedział Leclerc dziennikarzom.
Lance Stroll współczuje Williamsowi. Czytaj więcej!
21-latek wtorkową sesję ukończył z wynikiem 1:18.247, który był tylko minimalnie gorszy od tego, jaki osiągnął wcześniej Vettel. Pozostałym kierowcom trudno było się zbliżyć do takiego rezultatu. Wprawdzie w końcówce czas poprawił Lando Norris i był wolniejszy od Leclerca o 0,3 s, ale dokonał tego na oponach z miękkiej mieszanki.
- Mieliśmy pewne zakłócenia w ciągu dnia. Pojawiły się czerwone flagi, ale mimo to byliśmy w stanie zrealizować cały program. Dystans 157 okrążeń pozwolił nam na to, aby sprawdzić wiele ciekawych rzeczy. Dość szybko poczułem się komfortowo za kierownicą Ferrari. Nie mam problemu z samochodem, czerpię z niego frajdę - dodał Leclerc.
Williams potrzebuje wstrząsu. Czytaj więcej!
W środę na torze znów zobaczymy Vettela. Za to Leclerc pojawi się w akcji w czwartek w trakcie ostatniego dnia testów.
Łukasz Kuczera z Barcelony
ZOBACZ WIDEO W reprezentacji nie będzie na stałe numeru 1. "Przed każdą serią spotkań wybierzemy bramkarza"
Bo Kimi trochę mnie tu zawodził... Jak wyprzedził Maxa, to często kończyło się na tym, że ten go kontrow Czytaj całość