W środę Sebastian Vettel wyleciał z toru w trzecim zakręcie. Niemiec z pełnym impetem uderzył w bandy, a uszkodzenia w modelu SF90 okazały się na tyle poważne, że Ferrari tego dnia nie zrealizowało programu testowego.
Zespół z Maranello dopiero następnego dnia poinformował, że do wypadku Vettela doszło wskutek awarii obręczy lewego koła. Miało ono zostać uderzone obcym przedmiotem na chwilę przed zdarzeniem.
W Ferrari nie będzie wewnętrznej walki. Czytaj więcej!
Ferrari nie zakończyło jednak analizy wypadku, bo chce mieć pewność, że taka sytuacja nie powtórzy się w trakcie weekendu wyścigowego. - Przejrzeliśmy wszystkie dane, aby zrozumieć przyczynę problemu. Uważamy, że doszło do niego wskutek awarii obręczy. Felga została uderzona podczas jazdy po torze. Tego typu zdarzeń trudno uniknąć, to dość pechowe - ocenił Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powrót Kubicy to niesamowita historia. Ktoś nagra o tym film
- To najlepsze wytłumaczenie, jakie do tej pory zdobyliśmy. Jednak nadal to badamy i zagłębiamy się w szczegóły wypadku i dane na jego temat. Chcemy rozwiązać ten potencjalny problem - dodał Włoch.
Renault myśli o podiach. Czytaj więcej!
Środowy wypadek Sebastiana Vettela doprowadził do tego, że Charles Leclerc w trakcie sesji popołudniowej wyjechał jedynie na okrążenie instalacyjne na kilka minut przed zakończeniem jazd. Niemiec miał też problemy z elektryką w piątek, przez co zespół przedwcześnie zakończył testy zimowe.
- Ostatnie testy zimowe były trudne ze względu na pogodę. Tym razem jest inaczej. Mieliśmy wspaniałą temperaturę. Jednak podczas jazd w Barcelonie mieliśmy trochę problemów z niezawodnością, do tego doszedł wypadek Sebastiana. Nasz program nie działał tak, jak powinien - podsumował Binotto.