W trakcie sezonu 2018 na Valtteriego Bottasa spłynęła fala krytyki. Wielu kibiców i ekspertów umniejszało jego umiejętnościom, szukając dla niego następcy w ekipie Mercedesa. Takowym miałby zostać młody Esteban Ocon, który jest kierowcą rezerwowym ekipy Toto Wolffa i w tym roku będzie obserwował wyścigi z garażu zespołu.
Niejeden człowiek spisał już Fina na straty. Bottas znalazł się pod ogromną presją. Każde kolejne niepowodzenie potęgowało w nim złość, jednak nie był w stanie poprawić swoich wyników. Poza tym w Mercedesie próżno było szukać równego traktowania obu zawodników. Zdecydowanie faworyzowany był Lewis Hamilton, który walczył o tytuł mistrza świata. Poza tym Brytyjczyk jest ikoną Formuły 1. 29-latek czuł się jak zbędny dodatek.
Zamknął usta krytykom
Valtteri Bottas ruszył do wyścigu w Australii z drugiego pola. Zanotował jednak rewelacyjny start i już w pierwszym zakręcie był przed Hamiltonem. Prowadzenia nie oddał do mety, co więcej, z każdym kolejnym okrążeniem powiększał przewagę nad kolegą z zespołu. Na mecie Bottas zmiażdżył Brytyjczyka, finiszując prawie 21 sekund szybciej.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
Fin kilka kółek przed końcem przekazał zespołowi przez radio, że wygraną może odebrać mu tylko niespodziewany safety car. Od kierowcy aż biła pewność siebie. Nie popełnił on ani jednego poważnego błędu, jadąc niczym perfekcyjna maszyna do wygrywania.
Czytaj także: Niespodziewana wygrana Bottasa
Pokazał twardy charakter
W sezonie 2018 oglądaliśmy zdecydowanie innego Valtteriego Bottasa. Cichego, wycofanego, niepewnego siebie. Kierowca Mercedesa przyjmował na siebie kolejne ciosy krytyki. Niełatwo jest odbudować swoją psychikę, będąc pod ciągłym ostrzałem kibiców, mediów i własnego zespołu. Nikt nie ma wątpliwości, że Bottas był traktowany jako miły dodatek do Hamiltona.
W wyścigu o Grand Prix Australii pokazał charakter. Szef ekipy, Toto Wolff zakazał mu podejmowania nadmiernego ryzyka i atakowania najlepszego czasu wyścigu. Bottas zignorował polecenie i bez problemu zapisał na swoim koncie dodatkowy punkt. Pokazał, że nie zamierza zgadzać się na wszystko i być nadal grzecznym chłopcem.
Wielki żal Fina
Po przekroczeniu linii mety z ust Bottasa padło sporo niecenzuralnych słów. - Do wszystkich zainteresowanych, pier*** się! - wykrzyczał przez radio 29-latek. Fin dał upust emocjom, które targały nim od wielu miesięcy. W zespole mało kto go wspierał, wręcz przeciwnie, był traktowany jako zło konieczne. Miał robić swoje i nie wychodzić przed szereg.
Jego słabsze wyniki spowodowały, że został rzucony w kąt, raz na jakiś czas stając się celem ataków. Valtteri Bottas nie chciał zdradzić, do kogo skierował swoje ostre słowa. - Lista nazwisk jest dosyć długa. Ci, do których mam żal, doskonale wiedzą, że to do nich. Nie będę robił publicznej afery. Nie planowałem tego, co się stało. Targnęły mną emocję i wyrzuciłem to z siebie - powiedział Fin.
Kierowca dał upust frustracji, lecz ciężko mu się dziwić. Przez wiele miesięcy był niedoceniany i krytykowany. Takie zachowanie ze strony kibiców i mediów nie dziwi, gorzej, że działo się tak także wewnątrz Mercedesa. - Oczywiście, wielu ludzi mnie wspiera i to doceniam. Zawsze są wzloty i upadki. Jak jest dobrze, to możesz liczyć na wszystkich. Gorzej jak ci się nie wiedzie. Wtedy wychodzi kto naprawdę cię wspiera - dodał.
Czytaj także: Młodzież w natarciu. Każdy może być gwiazdą jutra
Nietęga mina Ocona
Podczas Grand Prix Australii w garażu Mercedesa rywalizację obserwował Esteban Ocon. Wiele osób wpisało już Francuza do składu ekipy Toto Wolffa na sezon 2020. Młody kierowca wydawał się być pewny swego. Wynik Bottasa nie jest jednak dla niego dobrą informacją.
Fin zmiażdżył nie tylko rywali, ale także Lewisa Hamiltona. Jeśli 29-latek będzie w stanie walczyć o tytuł, znacznie oddali się perspektywa świetlanej przyszłości dla Ocona. Nawet jeśli klamka już zapadła, decyzje zawsze mogą ulec zmianie. A jeśli nie, po Bottasa może wyciągnąć rękę inny czołowy zespół. Póki co, Esteban Ocon uśmiechał się pod nosem, jednak w głębi czuje już z pewnością pewien niepokój. Valtteri Bottas jest niesamowicie zdeterminowany i wyraźnie złapał wiatr w żagle.
Psychika odgrywa kluczową rolę
Wyścig w Melbourne pokazał, że Bottas nie złożył broni i postanowił walczyć o swoją karierę. Doskonale wie, że jeśli teraz nie będzie rywalizował o tytuł, może stracić szansę swojego życia. Udany początek sezonu to ogromny zastrzyk motywacji dla 29-latka, który na fali sukcesu może być niezwykle groźny dla każdego.
Fin odbudował swoją psychikę, która w zawodowym sporcie pełni kluczową rolę. Udowodnił sobie, że potrafi wygrywać. Doskonale wie, że ma konkurencyjny pakiet. Przede wszystkim chce jednak zamknąć usta krytykom i udowodnić nieprzychylnym sobie ludziom, że jest po prostu świetnym kierowcą. Czas pokaże, czy uda mu się wspiąć na sam szczyt królowej motorsportu.