Od tego roku autor najszybszego okrążenia w trakcie wyścigu otrzymuje dodatkowy punkt. Przed startem wyścigu Toto Wolff odbył rozmowę z kierowcami Mercedesa na ten temat. Austriak przekazał Lewisowi Hamiltonowi i Valtteriemu Bottasowi, że jeśli będą zajmować miejsca gwarantujące podium, to mają nie ryzykować i nie walczyć o rekordy.
Bottas podczas rozmowy z inżynierem wyścigowym kilkukrotnie sugerował, że zamierza walczyć o jak najlepszy czas. Ten poinformował go, że w zespole "toczą się gry" w tej sprawie.
Czytaj także: Dlaczego Williams jest ostatni?
- Rozmawialiśmy o strategii rano i zakazałem im walczyć o najszybsze okrążenie, jeśli będą w czołowej trójce. Tymczasem oni mnie zignorowali. Nie tylko Valtteri, ale też Lewis. Myślę, że to był spisek inżynierów z kierowcami. Muszę jeszcze raz wysłuchać połączenia radiowe - powiedział Wolff.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
Szef Mercedesa nie ukrywa, że cieszy się z tego jak ostatecznie ułożyły się ostatnie okrążenia Grand Prix Australii. - Zdobyliśmy dodatkowy punkt, to coś dobrego. Przynajmniej mamy jakiś element show. To plus tego nowego przepisu - dodał Austriak.
Wolff sądzi jednak, że możliwość zdobycia dodatkowego punktu doprowadzi do chaosu i niebezpiecznych sytuacji w niektórych wyścigach. - To ryzyko. Zwłaszcza, gdy masz szansę na sporą liczbę punktów. Czy warto wtedy próbować walczyć o najszybsze okrążenie? - zastanawiał się szef ekipy z Brackley.
Czytaj także: Valtteri Bottas dał upust emocjom
Nieco inaczej sprawę widzi Bottas. - Uzyskanie jak największej liczby punktów to priorytet. Drugim jest wykręcenie najszybszego "kółka". Miałem sporą przewagę, mogłem sobie na to pozwolić. Zapytałem nawet o ewentualny pit-stop, by mieć świeże opony. Jednak rozmawialiśmy o tym przed wyścigiem. To był pierwszy raz, gdy ten przepis obowiązuje i nie chcieliśmy jakichś głupich błędów. Postawiliśmy na konserwatywne podejście - wyjaśnił Fin.