F1: kluczowy dzień dla Liberty Media. "Wcześniej ten sport był zarządzany przez starca"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig w Baku
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig w Baku

- Zanim Liberty Media przejęło Formułę 1, ten sport był zarządzany przez starca i grupę prawników - twierdzi Oliver Hughes, szef marketingu w Red Bull Racing. We wtorek zespoły poznają propozycję nowych przepisów, jakie mają obowiązywać od roku 2021.

Wtorek może okazać się kluczowy dla przyszłości Formuły 1. Tego dnia w Londynie dojdzie do spotkania przedstawicieli Liberty Media z Grupą Strategiczną, do której należy sześć z dziesięciu ekip. Właściciel F1 przedstawi na nim propozycje zmian regulaminowych, które mają wejść w życie w roku 2021.

Amerykanie mają jasny plan - uczynić F1 bardziej atrakcyjną dla widzów i sponsorów. Chcą skończyć z dominacją Mercedesa i Ferrari. Oba zespoły muszą pogodzić się z utratą części przywilejów. Bardziej sprawiedliwy ma być również podział nagród finansowych.

Czytaj także: 21 punktów może zrobić różnicę w F1

Statystyki pokazują, że Liberty Media obrało właściwą drogę. Oglądalność F1 w ciągu ostatnich dwóch sezonów, po tym jak przejęto firmę od Berniego Ecclestone'a, wzrosła o 10 proc. Wzrósł też odsetek kobiet interesujących się F1 (z 31 do 36 proc.).

ZOBACZ WIDEO Klich o grze reprezentacji. "Biliśmy głową w mur. Było nerwowo"

Nie zmienił się jedynie średni wiek kibica oglądającego wyścigi w telewizji. Ten kształtuje się na poziomie 40 lat. To zła wiadomość dla Liberty Media, ale Amerykanie robią wszystko, aby do królowej motorsportu garnęli coraz młodsi fani. W tym celu przygotowano m.in. serial "Drive to survive".

- Zanim Liberty Media przejęło Formułę 1, ten sport był zarządzany przez starca i grupę prawników. W erze Ecclestone'a nikt nie ośmieliłby się postawić na esport. Tymczasem Liberty Media na platformę esportową wydała fortunę - powiedział Oliver Hughes, szef marketingu w Red Bull Racing.

Z efektów pracy nowego właściciela zadowoleni są też przedstawiciele Heinekena, jednego ze sponsorów F1. - Zespół Berniego miał zwykle jedną odpowiedź: nie. I to niezależnie jakie było pytanie, mogłeś się spodziewać odmowy. Teraz jesteśmy znacznie bliżej fanów podczas weekendów wyścigowych. F1 stała się bardziej dostępna. Nie tylko z perspektywy kibica, ale też sponsora - wyjaśnił Ben Pinkus z agencji marketingowej Black Sheep Sponsorship.

Umowa Heinekena z F1 zaczęła obowiązywać w roku 2016. Firma promuje się też na meczach piłkarskiej Ligi Mistrzów, mistrzostw świata w rugby czy w filmach o Jamesie Bondzie. Jednak to właśnie z aktywności w F1 ma być najbardziej zadowolona.

- Nie sądziliśmy, że zaoferujemy naszym klientom tak bliski dostęp do świata F1. W tej dyscyplinie możesz poczuć się, jakbyś brał w niej udział od środka. W Lidze Mistrzów czy rugby tego nie ma. Do tego F1 umożliwia nam równoczesną promocję na 21 rynkach, na pięciu kontynentach. To coś wyjątkowego - dodał Pinkus.

Czytaj także: Hiszpania opłakuje śmierć 14-latka

Do pełni szczęścia Liberty Media brakuje jedynie ekscytującej rywalizacji na torze. Od kilku lat w F1 oglądamy bowiem dominację Mercedesa. Niemcy rozpoczęli swoje panowanie w roku 2014 wraz z nadejściem tzw. ery hybrydowej. Zmiany wprowadzane z myślą o sezonie 2021 mają ukrócić panowanie zespołu z Brackley.

- W ostatnich pięciu latach oglądaliśmy seryjne zwycięstwa Mercedesa, ale w roku 2021 wejdą w życie kompletnie nowe przepisy. One wyrównają szanse wszystkich ekip - zapewnił Yath Gangakumaran, dyrektor ds. strategii w F1.

Komentarze (0)