Łukasz Kuczera: Patrick Head znów w Williamsie. Zespół nie mógł lepiej wybrać (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

72-letni Patrick Head ma ratować Williamsa. To zadanie trudne, ale zespół nie mógł postawić na lepszego inżyniera. Zwłaszcza, że nie był w stanie sprowadzić kogoś z zewnątrz. Zadaniem Heada będzie wykreowanie nowego lidera działu technicznego.

Paddy Lowe udał się na urlop jeszcze przed Grand Prix Australii, więc od prawie miesiąca dział techniczny funkcjonował bez szefa. 56-latek nie wróci już do fabryki, więc Williams musiał się zorganizować na nowo. Postawienie na Patricka Heada w roli konsultanta to krok w dobrą stronę.

Postawmy sprawę jasno. Head nie obejmie stanowiska dyrektora technicznego. Będzie jedynie konsultantem, pracę ma wykonywać doraźnie. Nie zobaczymy go na większości wyścigów w garażu brytyjskiej ekipy. To logiczne, bo jeden z założycieli Williamsa ma już 72 lata. Wieku nie oszuka. To nie przypadek, że przed ośmioma laty postanowił odejść z firmy, choć zachował w niej udziały.

Czytaj także: Claire Williams nie przejmuje się brakiem części zamiennych

- Moim pierwszym mentorem był Patrick Head. Zaczynałem na samym szczycie. Zaczynałem od współpracy z facetem, z którym absolutnie nie współpracuje się łatwo, ale który wyznacza bardzo wysokie standardy, a przy tym jest niezwykle ambitny i zdeterminowany. W pierwszym okresie mojej kariery pod jego skrzydłami bardzo dużo się nauczyłem - takimi słowami pracę pod okiem Heada w książce "Rywalizacja totalna" opisał Ross Brawn.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Obecnie Brawn jest dyrektorem sportowym F1. W przeszłości był jednak świetnym specem od kwestii technicznych w Ferrari czy Benettonie. Gdyby nie Head, być może talent Brawna nigdy nie ujrzałby światła dziennego.

Head ma swoje lata i nie odmieni Williamsa z dnia na dzień. Zwłaszcza, że problemów w firmie jest więcej. Bez wątpienia dla wielu młodych inżynierów będzie mentorem. Do tego zapewne będzie się ograniczać jego rola. Zacznie się pojawiać w fabryce, będzie brać udział w odprawach technicznych, być może wskaże kierunek rozwoju, podzieli się swoim doświadczeniem.

Dla personelu Williamsa możliwość pracy u boku legendy F1 może być zaszczytem. Bez wątpienia Head zapracował sobie na większy szacunek niż Lowe, którego pod koniec pracy w firmie wszyscy mieli dość. Zresztą, tytuł szlachecki przy nazwisku Heada do czegoś zobowiązuje.

Młodym inżynierom nagle przyjdzie współpracować z kimś, kto tworzył legendę firmy z Grove i miał udział w konstrukcji wielu zwycięskich samochodów. Nie zapominajmy przy tym, że w Williamsie trwa właśnie wielka rekrutacja. Zespół szuka pracowników aż na 22 stanowiska. Jeśli ktoś ma prowadzić rozmowy z chętnymi, to właśnie Head.

Williams nie mógł lepiej trafić, nawet jeśli ciągle mówimy o kimś, kto będzie jedynie konsultantem, a nie nowym dyrektorem technicznym. Takowego zespół musi poszukać we własnych szeregach, przy pełnym wsparciu Heada. Bo żaden ze specjalistów ze świata F1 w obecnej sytuacji nie zgodzi się rozpocząć pracy w Grove. To byłoby samobójstwo.

Czytaj także: Williams podsumował treningi w Bahrajnie

Head ma też inny atut. Jest akcjonariuszem Williamsa. Posiada ok. 9 proc. akcji firmy. Należy oczekiwać, że za swoje "konsultacje" nie będzie pobierać wynagrodzenia. To ważne, jeśli popatrzymy na to, że kontrakt Lowe'a miał opiewać na dość zawrotną sumę. A przecież sytuacja finansowa stajni zarządzanej przez Claire Williams jest powszechnie znana i nie należy do najlepszych.

29 marca, wraz z oficjalnym ogłoszeniem powrotu Heada, zakończyła się pewna era w Williamsie. Era rządów Lowe'a na stanowisku dyrektora technicznego. Zapisała się ona fatalnie w historii zespołu. I to jest dobra wiadomość dla jego następcy. Bo gorzej być już nie może.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: