Grand Prix Malezji pojawiło się w kalendarzu Formuły 1 w roku 1999 i przez lata było stałym elementem mistrzostw. Sytuacja zmieniła się w sezonie 2017, kiedy to po raz ostatni rozegrano wyścig na torze Sepang. Ówczesne władze kraju uznały, że rosnące koszty sprawiają, że dalsza organizacja F1 pozbawiona jest sensu.
Tyle że ostatnio w Malezji doszło do zmiany rządu. Premierem został Mahathir bin Mohamad, który sprawował tę funkcję również pod koniec lat 90., gdy czyniono starania o goszczenie F1 w kraju.
Czytaj także: Russell może być jeszcze lepszy
- Wierzymy, że zainteresowanie F1 i wyścigiem jest u nas nadal bardzo duże i chcemy ponownie organizować Grand Prix Malezji - powiedział Mohamad, a jego słowa cytuje "Motorsport Week".
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
Gdy poprzednie władze ogłaszały rezygnację z F1, obiecano poświęcić większą uwagę MotoGP. Mohamad uważa, że wyścigi motocyklowe mogą współdzielić tor z królową motorsportu.
- Za sprawą Grand Prix Malezji jesteśmy w stanie zorganizować imprezę, która pomieści 100 tys. widzów. Dla nas to warte zachodu. Poza tym F1 jest transmitowana na cały świat i wyścig dotrze do 200 mln widzów przed telewizorami - dodał Mohamad.
Czytaj także: Kubica nie wini Lowe'a
Premier Malezji wspomniał, że wyobraża sobie powrót Sepang do kalendarza F1 w roku 2021. Nieco bardziej sceptyczne są władze malezyjskiego obiektu. - Chcielibyśmy funkcjonować bez F1 przez co najmniej pięć lat. Dałoby to nam czas, aby zobaczyć jak ten sport ewoluuje i w którą stronę zmierza - ocenił Razlan Razali, szef toru Sepang.