Pierre Gasly startował z pit-lane do wyścigu F1 w Baku i zdołał przedrzeć się na szóste miejsce w stawce, ale jego marzenia o dobrym wyniku pogrzebała awaria silnika. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że Red Bull Racing obawiał się, że do podobnych kłopotów może dojść u Maxa Verstappena.
Grand Prix Azerbejdżanu było bowiem pierwszym wyścigiem F1, w którym "czerwone byki" korzystały z poprawionych silników Hondy. Co ciekawe, Japończycy zapowiadali, że modyfikacje w jednostce napędowej nie mają zwiększyć jej mocy. Poprawić miała się za to niezawodność.
Czytaj także: Kluczowy moment sezonu dla Ferrari
- Wiedzieliśmy, że Pierre doznał awarii i nie chcieliśmy ryzykować. Zepsuł się wał napędowy i nawet nie wiemy dlaczego - powiedział "Motorsportowi" Christian Horner, szef Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powrót Kubicy to niesamowita historia. Ktoś nagra o tym film
Verstappen w końcówce wyścigu miał szansę na dogonienie Sebastiana Vettela, ale obawy o silnik w jego samochodzie sprawiły, że 21-latek musiał odpuścić ataki. - Po raz trzeci z rzędu dojechał do mety jako czwarty. To frustrujące, bo to pierwsza pozycja poza podium. Mimo to, zanotował dobry występ w Baku - dodał Horner.
W końcówce wyścigu Holender mógł też próbować ustanowić najlepszy czas okrążenia, aby zgarnąć dodatkowy punkt do klasyfikacji generalnej mistrzostw F1. Red Bull zrezygnował jednak z tego planu.
Czytaj także: Hamilton podarował zwycięstwo Bottasowi
- Nawet nie mieliśmy dostępnego nowego kompletu miękkich opon, więc wezwanie Maxa na pit-stop i próba walki o rekordowe okrążenie nie miały sensu. Po co mielibyśmy ryzykować? Walczylibyśmy o dodatkowy punkt, a zwiększenie mocy silnika mogłoby doprowadzić do tego, że stracilibyśmy 12 "oczek" i w ogóle nie dojechalibyśmy do mety - podsumował Horner.