F1: George Russell powoli traci entuzjazm. "Odetchnąłem z ulgą, że to koniec weekendu"

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: George Russell
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: George Russell

- Przed wyjazdem na tor wiedzieliśmy, że to najtrudniejszy weekend dla nas w tym roku - stwierdził George Russell. Brytyjczyk chce jak najszybciej zapomnieć o Grand Prix Azerbejdżanu i nie tryska już tak dobrym humorem jak na początku roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Na początku sezonu F1 to Robert Kubica wielokrotnie objawiał światu prawdę o realiach panujących w Williamsie, podczas gdy George Russell starał się szukać pozytywów w swoich kolejnych występach. Wystarczyło jednak kilka kiepskich wyścigów, w których zespół nie zanotował progresu w F1, by również Brytyjczyk zmienił ton wypowiedzi.

- Weekend w Baku był na tyle dobry, na ile mógł być - stwierdził Russell w rozmowie z "Motorsport Week".

Czytaj także: Kara dla Kubicy nie była zbyt surowa 

21-latek zdradził, że w zespole nikt nie nastawiał się na to, by Grand Prix Azerbejdżanu przyniosło przełom. Nawet mimo zdobycia punktów w Baku w ubiegłym roku.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1

- Jeszcze przed wyjazdem na tor wiedzieliśmy, że to najprawdopodobniej najtrudniejszy weekend dla nas w tym roku. Do tego doszła moja choroba, z którą męczyłem się przez cały tydzień, a w piątek treningi zostały zrujnowane przez wypadek i studzienkę kanalizacyjną - dodał brytyjski kierowca.

Russell nie ukrywa, że na pewnym etapie miał wątpliwości, czy uda mu się w ogóle wystartować w Baku. - W ubiegłą środę było strasznie. Myślałem, że w ciągu dnia sytuacja się poprawia, a potem w czwartek się obudziłem i znów byłem osłabiony, bez chęci do czegokolwiek. To był jakiś wirus. Miałem gorączkę, bolało mnie gardło, do tego dochodziły dreszcze. Miałem nudności, byłem bez energii. Nie było to fajne uczucie - zdradził kierowca Williamsa.

Niewiele brakowało, a pod koniec wyścigu Russell wmieszałby się w walkę liderów - Valtteriego Bottasa i Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk należy do programu juniorskiego Mercedesa, więc cieszy się z tego, że udało mu się przepuścić faworytów w takim miejscu na torze, że nie miał wpływu na ich rywalizację.

Czytaj także: Kłopoty z mocą w samochodzie Kubicy 

- Widziałem, że walczą. Miałem założone miękkie ogumienie, ale nie byłem w stanie zmusić go do pracy w odpowiedniej temperaturze. Dlatego czułem się jakbym jechał po lodzie. Pomyślałem sobie "cholera, obym nie zajechał im drogi i nie zrobił czegoś głupiego". Zwłaszcza, że chodziło o Mercedesa - wyjaśnił Russell.

Ostatecznie Russell nie przeszkodził starszym kolegom, ale o weekendzie w Baku i tak będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. - Odetchnąłem z ulgą, że ten weekend się skończył. Zostaje pomyśleć o kolejnym wyścigu w Barcelonie - podsumował.

Komentarze (0)