F1: zespoły mają dość wydłużającego się sezonu. "Zbliżamy się do punktu krytycznego"

Materiały prasowe / Toro Rosso / Na zdjęciu: wyścig F1 w Baku
Materiały prasowe / Toro Rosso / Na zdjęciu: wyścig F1 w Baku

Liberty Media dąży do ciągłego poszerzania kalendarza Formuły 1. Ruchy właściciela F1 coraz mniej podobają się zespołom. - Zbliżamy się do punktu krytycznego - uważa Christian Horner, szef Red Bull Racing.

Biorąc pod uwagę testy Formuły 1, jakie zaczęły się jeszcze w lutym, obecny sezon potrwa aż do grudnia. Ostatni wyścig o Grand Prix Abu Zabi zaplanowano bowiem na 1 grudnia. Później na torze Yas Marina dojdzie jeszcze do dwudniowych testów, podczas których kierowcy będą sprawdzać ogumienie na rok 2020.

Perspektywy dla ekip F1 są jeszcze gorsze. W roku 2020 w kalendarzu pojawi się Grand Prix Wietnamu, wielce prawdopodobny jest też powrót Grand Prix Holandii, a promotorzy innych wyścigów robią wszystko, by zachować swoje imprezy. Dotyczy to zawodów organizowanych w Meksyku, Niemczech, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

Czytaj także: Sebastian Vettel nie dba o swoje dziedzictwo w F1 

- Musimy pamiętać, że dla nas Grand Prix trwa przez weekend, ale dla osobom w garażu, mechanikom zajmuje cały tydzień. Dla wielu osób zaangażowanych w F1, które nie są na pierwszym planie, sezon składający się z 21 wyścigów jest problemem. Zbliżamy się do punktu krytycznego - powiedział na łamach "Motorsport Week" Christian Horner, szef Red Bull Racing.

Brytyjczyk zwrócił uwagę na to, że przy takim rozroście kalendarza należy przemyśleć czy sens ma utrzymanie weekendu wyścigowego w obecnej formie. - Musimy przyjrzeć się temu, jak on wygląda. Czy musimy robić tyle testów w trakcie sezonu? To wszystko ma wpływ na koszty i budżety ekip, a przecież tyle mówi się o ograniczaniu kosztów - dodał Horner.

Szef Red Bulla obawia się o to, że zbyt duża liczba wyścigów w sezonie sprawi, że kibice mogą czuć się zmęczeni rywalizacją w królowej motorsportu. - Może dojść do przesycenia F1, a to jest ostatnie czego byśmy chcieli. Kluczem jest znalezienie odpowiedniej liczby Grand Prix, przy ustaleniu odpowiedniego formatu weekendu - wyjaśnił.

Czytaj także: Nazwisko problemem dla Micka Schumachera 

Za to inny punkt widzenia ma Toto Wolff, szef Mercedesa. Austriak widzi pozytywy związane z tym, że F1 pojawia się na rynkach. - Jako firma, chcemy zwiększać nasze przychody, a prostą drogą ku temu jest zwiększanie liczby wyścigów. Właściciel F1 jest świadomy tego, że jeśli wydłuża sezon o kolejne Grand Prix, to muszą być kreatywni i tworzyć atrakcyjny produkt, docierający na nowe rynki - podsumował Wolff.

ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Źródło artykułu: