O powrocie F1 do Holandii mówiło się od pewnego czasu, a to wszystko za sprawą rosnącej popularności Maxa Verstappena. Kierowca Red Bull Racing jest uwielbiany przez rodaków i na kolejne wyścigi F1 podążają za nim tysiące kibiców.
Dlatego też holenderskie firmy porozumiały się, co do wyłożenia pieniędzy na organizację Grand Prix Holandii. Negocjacje w tej sprawie toczyły się od kilku miesięcy, a we wtorek oficjalnie ogłoszono zawarcie porozumienia.
Czytaj także: Ferrari szuka przyczyn kompromitacji
Gospodarzem F1 będzie Zandvoort. Obiekt wraca do kalendarza mistrzostw świata po 35-letniej przerwie. Ostatni wyścig na tym torze w roku 1985 wygrał Niki Lauda.
Holandia jest kolejną nową lokalizacją w F1 w sezonie 2020. W przyszłym roku po raz pierwszy w historii rozegrane zostanie Grand Prix Wietnamu na ulicznym torze pod Hanoi.
Czytaj także: Taktyka Sebastiana Vettela nie zdała egzaminu
- Od przejęcia F1 mówiliśmy, że chcemy, aby ten sport pojawiał się w nowych miejscach przy równoczesnym szacunku do jego korzeni, jakie niewątpliwie są w Europie. W przyszłym roku będziemy mieć nowy wyścig uliczny w Wietnamie, ale też historyczny powrót do Zandvoort. PO 35 latach znów zobaczymy tor, który przyczynił się wzrostu zainteresowania F1 na całym świecie - przekazał w komunikacie Chase Carey, szef F1.
Pojawienie się w kalendarzu F1 wyścigów w Holandii i Wietnamie sprawia, że z królową motorsportu będą musiały się pożegnać dwa inne obiekty. Zagrożone wypadnięciem z F1 są Hiszpania, Niemcy oraz Meksyk.
ZOBACZ WIDEO Vuković zostanie zweryfikowany przez okres przygotowawczy? "Klafurić też wyglądał na świetnego trenera"