Romain Grosjean zakończył kwalifikacje do Grand Prix Monako na trzynastej pozycji. Zaraz po zakończeniu czasówki Francuz przez radio wykrzyczał szereg przekleństw. Kierowca Haasa był zdenerwowany na zachowanie Pierre'a Gasly'ego, który zablokował go w ostatnim sektorze.
Za to Gasly awansował do Q3 i zajął w kwalifikacjach piąte miejsce. Wiadomo już jednak, że będzie musiał się pogodzić z utratą tak dobrej pozycji startowej. Sędziowie przyjrzeli się bowiem incydentowi z czasówki i postanowili nałożyć na kierowcę Red Bull Racing karę przesunięcia o trzy pozycje.
Czytaj także: Leclerc domaga się wyjaśnień od Ferrari
"Grosjean musiał mocno hamować, aby uniknąć kolizji z samochodem Gasly'ego, który jechał bardzo wolno na swoim okrążeniu i znajdował się na linii wyścigowej. Grosjean w tej chwili był jedynym kierowcą znajdującym się na szybkim okrążeniu" - czytamy w decyzji stewardów.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Przygoński o Rajdzie Dakar w Arabii Saudyjskiej: Mam nadzieję, że miejsce będzie sprzyjać. Celem podium
"Sędziowie uznali, że Gasly nie miał szans, by zobaczyć Grosjeana w sekwencji zakrętów, ale za to Red Bull przyznał, że nie udzielił swojemu kierowcy żadnej informacji na ten temat" - dodano w komunikacie sędziów.
Czytaj także: Ferrari jak dzieci we mgle
Grosjean po kwalifikacjach nie ukrywał, że nie ma większych pretensji do swojego rodaka. Kierował je za to wobec inżynierów Red Bull Racing. - Szkoda mi chłopaka. On nic nie wiedział. Ten incydent miał dla mnie duże konsekwencje, bo nie wszedłem do Q3 z tego powodu. Red Bull się do tego przyczynił, ale Pierre nic nie zrobił - stwierdził kierowca Haasa w rozmowie z "Motorsportem".