Samochód bezpieczeństwa musiał wyjechać na tor na początku wyścigu o Grand Prix Monako, po tym jak narozrabiał Charles Leclerc. Zawodnik Ferrari pozostawił na obiekcie sporo kawałków, które odpadły z jego samochodu. Część kierowców wykorzystała neutralizację po to, by odwiedzić swoje boksy i zmienić opony.
Tak było w przypadku Sergio Pereza. Meksykanin po wyjeździe z alei serwisowej przyspieszył i mocno się zaskoczył, gdy przed jego samochodem znalazły się dwie osoby funkcyjne. Sprzątały one tor z elementów rozbitego samochodu Leclerca.
Czytaj także: Pirelli o kolizji Roberta Kubicy
- Co jest nie tak z tymi funkcyjnymi? Prawie ich zabiłem! - krzyczał Perez przez radio do swojego inżyniera.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Kierowca Racing Point odniósł się do tej sytuacji po wyścigu. - Nie wiem czy to widzieliście, ale w pierwszym zakręcie prawie przejechałem po funkcyjnych. Biegali po torze, gdy wyjechałem z pit-lane. Musiałem hamować i miałem ogromne szczęście. A właściwie, to oni mieli, że ich uniknąłem - powiedział Perez w rozmowie z "Motorsportem".
Czytaj także: Giovinazzi skomentował kolizję z Kubicą
- Zazwyczaj dobrze wykonują swoją pracę, ale musimy pamiętać o bezpieczeństwie. Kierowców, ale też funkcyjnych - dodał.
Cała sytuacja wyglądała tak:
Sergio Perez had bijna twee marshalls op zijn auto liggen vanmiddag bij de safety-carsituatie... Gaat maar net goed! #F1 pic.twitter.com/zUp1bZaxce
— Rob van Gameren (@VanGamerenF1) May 26, 2019