F1: analiza strategii Williamsa i Roberta Kubicy. Chaos i brak wizji w poczynaniach zespołu

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica przed Antonio Giovinazzim
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica przed Antonio Giovinazzim

Robert Kubica w Grand Prix Monako dał popis jazdy i pokazał, że może być szybszy niż George Russell. Wysiłek Polaka został zmarnowany przez strategię Williamsa oraz dwa incydenty - spowodowane przez Charlesa Leclerca oraz Antonio Giovinazziego.

W tym artykule dowiesz się o:

- Myślałem, że kierowca znajdujący się wyżej ma pierwszeństwo w strategii zespołu? - pytał Robert Kubica swojego inżyniera wyścigowego. - Przyjąłem. Porozmawiamy o tym po wyścigu - usłyszał w odpowiedzi kierowca Williamsa. Tamta scenka była najlepszym podsumowaniem Grand Prix Monako w wykonaniu 34-latka i brytyjskiej ekipy.

Kubica jechał w Monako po wynik ponad stan. Już na starcie wyprzedził Antonio Giovinazziego i George'a Russella. Jego zespołowy kolega miał założony ten sam komplet opon (C4). Co warte podkreślenia, Brytyjczyk nie był w stanie jechać tempem Polaka. Z każdym okrążeniem różnica między nimi zwiększała się.

Czytaj także: Latifi nie myśli o zastąpieniu Roberta Kubicy 

Wtedy z pomocą Russellowi przyszedł samochód bezpieczeństwa, który spowodowany był kolizją Charlesa Leclerca. Podczas neutralizacji 21-latek zdołał dojechać do reszty stawki.

ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Czołówka stawki, jak Lewis Hamilton, Valtteri Bottas, Max Verstappen i Sebastian Vettel, miała dość przewagi, by odbyć darmowy pit-stop. Dlatego mogli bez przeszkód zjechać po nowy komplet opon, a po powrocie na tor nadal znajdowali się na czele wyścigu.

Russell nie miał nic do stracenia. I tak był na końcu stawki. Na pit-stopie w trakcie neutralizacji mógł tylko zyskać. Zwłaszcza, że narzekał na zniszczone opony z prawej strony samochodu. - Czy zjeżdżamy do boksów? - zapytał przez radio. Po chwili usłyszał "boks, boks, boks".

W tym czasie Kubica pozostał na torze, choć mechanicy mieli dość czasu, by przygotować dla niego opony i zaprosić na pit-stop. Tyle że w tej sytuacji ucierpiałby Russell, bo gdyby pojawił się w alei serwisowej okrążenie później, to nadal byłby ostatni.

Za to Kubica zyskał kolejne pozycje, bo do alei serwisowej zjechali niektórzy kierowcy jadący przed nim. Po restarcie rozegrał się jednak kolejny dramat Polaka. W zakręcie La Rascasse trafił w niego Giovinazzi. Polak zablokował tor, bo jego samochód obróciło. Jednak Russell zdołał znaleźć miejsce, by wyprzedzić Kubicę.

Williams nie miał jasnej wizji, co do strategii Kubicy. Miało to wpływ na irytację Kubicy za kierownicą. Zespół chciał utrzymać go jak najdłużej na torze, by zminimalizować ryzyko zdublowania. Z powodu niebieskich flag i konieczności przepuszczania rywali ucierpieć mogłoby tempo Kubicy.

- Trudno będzie mi pozostać tak długo na torze - powiedział przez radio. - Twoje tempo jest w tej chwili dość dobre. Jedziesz szybciej niż Norris - odpowiedział mu inżynier. Wtedy padło słynne już "nie obchodzi mnie, co robią inni".

- Muszę wiedzieć jaka jest temperatura tylnych opon, bo są do bani - powiedział Kubica.

W efekcie Kubica zmusił Williamsa do wcześniejszego pit-stopu. Otrzymał ogumienie z twardej mieszanki. Wtedy inżynier ponownie go zirytował, gdy stwierdził, że na tych oponach może naciskać aż do mety. - Wiem, co mam robić - rzucił Kubica.

Czytaj także: Schumacher i zakulisowe zagrywki 

Chwilę później Kubica odzyskał przedostatnie miejsce w wyścigu, bo Giovinazzi zjechał na swój pit-stop i odbył karę za incydent z Polakiem. W tej chwili Russell był już daleko z przodu i pokonanie Brytyjczyka było niemożliwe.

Frustracji Kubicy po wyścigu trudno się dziwić, bo zespół zmarnował jego świetną pracę na pierwszych okrążeniach Grand Prix Monako. Zwłaszcza w sytuacji, gdy priorytetowo potraktowano Russella ze zmianą opon.

Źródło artykułu: