Zgodnie z regulaminem Formuły 1, kierowca w trakcie sezonu może skorzystać z trzech silników. Biorąc pod uwagę, że kalendarz F1 składa się z 21 wyścigów, żywotność jednej jednostki napędowej liczy co najmniej siedem Grand Prix. Sięgniecie po kolejną równoznaczne jest z karnym przesunięciem na polach startowych.
Dlatego też Honda z dumą ogłosiła, że w końcu uporała się z problemami, a w tej chwili jej silnik jest w stanie wytrzymać dystans siedmiu wyścigów.
Czytaj także: Trwa spór w Formule 1
- Wszystko zależy jak będziemy z niego korzystać. Jednak wszystko wskazuje na to, że jest w stanie przejechać wskazany dystans - powiedział "Motorsportowi" Toyoharu Tanabe, dyrektor techniczny Hondy.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar przenosi się do Arabii Saudyjskiej. Krzysztof Hołowczyc: Gospodarze nie będą szczędzić grosza
Honda wróciła do F1 w roku 2015 i została partnerem technicznym McLarena. Szybko okazało się, że Azjaci mocno przeliczyli swoje możliwości, bo wyprodukowana przez nich jednostka napędowa okazała się niezwykle awaryjna i mało wydajna. W efekcie kierowcy stajni z Woking wielokrotnie musieli wymieniać silniki w swoich samochodach i ruszać do wyścigów z końca stawki.
Doprowadziło to do zerwania sojuszu z McLarenem. Gdy obecność Hondy w F1 wisiała na włosku, firma nawiązała współpracę z Toro Rosso w roku 2018, a w kolejnym sezonie rozszerzyła ją również na Red Bull Racing. Azjaci robili stopniowe postępy, ale kosztem niezawodności. W zeszłej kampanii Brendon Hartley czy Pierre Gasly z Toro Rosso wielokrotnie wymieniali elementy silnika i startowali przez to z końcowych pozycji do wyścigu.
Czytaj także: Fernando Alonso może odejść z McLarena
- Wszystko jest kwestią równowagi. Jeśli naciskasz, to przebieg silnika się kurczy. Staraliśmy się stworzyć produkt, który jest w stanie przejechać między 5-6 tys. kilometrów. To nie jest proste, wręcz przeciwnie. To bardzo skomplikowane - dodał Tanabe.
W tym sezonie zmiany silnika jako jedyny w stawce F1 nie dokonywał jeszcze Mercedes. Oznacza to, że Lewis Hamilton i Valtteri Bottas w ciągu sześciu weekendów wyścigowych przejechali bez jakichkolwiek problemów ok. 4500 kilometrów.