Sebastian Vettel był wkurzony po Grand Prix Kanady. Kierowca Ferrari minął linię mety jako pierwszy, ale ze zwycięstwa w wyścigu cieszył się Lewis Hamilton. To efekt pięciosekundowej kary nałożonej na Niemca, który na 47. okrążeniu spowodował niebezpieczną sytuację na torze.
Zaraz po wyścigu Vettel opuścił swój samochód i nie dojechał nim do alei serwisowej, gdzie zarezerwowane jest miejsce dla trzech czołowych kierowców. Udał się w kierunku motorhome'u Ferrari i nie chciał brać udziału we wręczaniu nagród.
Czytaj także: Ferrari nie zgadza się z decyzją sędziów
- Nie chciałem brać w tym udziału. Byłem zły i rozczarowany. Myślę, że wszyscy zdają sobie sprawę dlaczego. Uznałem jednak, że Lewisowi, Charlesowi i przedstawicielom Mercedesa należy się szacunek podczas wręczania nagród - wyjaśnił Vettel w rozmowie ze Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar przenosi się do Arabii Saudyjskiej. Krzysztof Hołowczyc: Gospodarze nie będą szczędzić grosza
Vettel stwierdził, że tak naprawdę nie miał wyboru i musiał pojawić się na "pudle". - Nie było to miejsce, w którym chciałem się znajdować w tamtej chwili. Chciałem stamtąd uciec jak najszybciej. Nie byłem tam z własnej woli, ale musiałem tam się pojawić - dodał Vettel.
31-latek stwierdził, że incydent z przyblokowaniem Hamiltona oraz późniejsza decyzja sędziów sprawiają, że ma w sobie coraz mniej miłości do Formuły 1.
Czytaj także: Znamy treść decyzji sędziów ws. Vettela
- Nie jestem zadowolony z narzekania i wielu obrazków, jakie widzimy w F1. Nie podoba mi się to, w którym miejscu znalazł się nasz sport. Wszyscy brzmimy jak prawnicy, musimy używać grzecznego i urzędowego języka. To nie jest już sport, w którym się zakochałem jako dziecko - podsumował Vettel.
Vettel switches the boards#CanadianGP #F1 pic.twitter.com/MzBT7krpGs
— Formula 1 (@F1) June 9, 2019