To nie pierwszy raz, gdy Lewis Hamilton porusza trudne tematy w świecie Formuły 1. W przeszłości Brytyjczyk zwracał już uwagę na to, że część dzieci zaangażowanych w motorsport, po tym jak ich kariera nie rozwinie się tak jak oczekiwano, zostaje bez środków do życia.
Teraz Hamilton zwrócił uwagę na to, że coraz częściej w F1 pojawiają się osoby, które poza światem wyścigów mogą liczyć na ogromne pieniądze i przez to łatwiej wspinać im się po kolejnych szczeblach kariery.
Czytaj także: Hamilton mógł w ogóle nie wystartować w Kanadzie
- Chciałbym nieco ułatwić drogę tym najmłodszym i najbiedniejszym kierowcom. Bo wiem przez co sam pochodziłem, gdy podczas startów w kartingu moi rodzice nie mieli pieniędzy - powiedział aktualny mistrz świata "Motorsportowi".
ZOBACZ WIDEO ACA 96: Kopera pokonał Rajewskiego. "Determinacja i detale decydowały o zwycięstwie"
Brytyjczyk ma świadomość, że już ściganie na najniższym poziomie wiąże się z ogromnymi wydatkami, co zamyka wielu osobom drogę do rozwoju swoich umiejętności.
- Już sama rywalizacja w gokartach jest droga. Gdy zaczynałem karierę, to ojciec mówił mi, że w pierwszym roku wydaliśmy jakieś 20 tys. funtów. To zawrotna suma. Zwłaszcza, że nie pochodziliśmy z bogatej rodziny. Teraz profesjonalny karting pochłania setki tysięcy funtów - dodał.
34-latek nie ukrywa, że po zakończeniu kariery w F1 chciałby zaangażować się w działalność charytatywną, aby doprowadzić do tego, że w królowej motorsportu pojawiać się będzie więcej "przedstawicieli środowisk wykluczonych".
Czytaj także: Renault zastosowało team orders w Kanadzie
- Chcę być zaangażowany w proces zmian, współpracując z F1 i FIA. Nasz sport stał się bardzo jednorodny. Nie wiem dlaczego nie ma wystarczającej liczby inżynierów, mechaników czy nawet przedstawicieli mediów wywodzących się z gorszych środowisk - podsumował Hamilton.