F1: kierowcy chcą zmian niczym w MotoGP. Pomogłoby to mniejszym zespołom

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Coraz częściej pojawiają się głosy, że Formuła 1 powinna pójść drogą MotoGP i postawić na przepisy, które wspierałyby najmniejsze zespoły i dawały im szereg przywilejów. Zyskać na tym mógłby m.in. Williams.

W MotoGP od kilku lat obowiązuje system koncesji, dzięki któremu zespoły z końca stawki mogą liczyć na szereg przywilejów. Regulamin gwarantuje im możliwość skorzystania z większej liczby silników czy odbycia dodatkowych dni testowych. Bonusy regulaminowe traci się w momencie dołączenia do czołówki i uzyskania kilku miejsc na podium.

W padoku Formuły 1 coraz częściej pojawiają się głosy, że podobne rozwiązanie należy wprowadzić w królowej motorsportu. Przy równym traktowaniu takie zespoły jak Williams nie mają bowiem szans na dogonienie czołówki Formuły 1 i skazane są na walkę na tyłach stawki.

Czytaj także: Russell nie popiera zmian w F1

- Znam bardzo dobrze Carmelo Ezpeletę (szef MotoGP - dop. aut.). Rozmawiałem z nim wiele razy o tym, jak to zrobił, że MotoGP jest tak konkurencyjne, jak reagowali producenci na zmiany, na wprowadzanie jednolitej elektroniki. Początkowo byli sceptyczni, a teraz są bardzo zadowoleni - powiedział "Motorsportowi" Carlos Sainz, kierowca McLarena.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Hiszpan utrzymuje kontakty m.in. z Marcem Marquezem, aktualnym mistrzem świata MotoGP. Dlatego też Sainz ma świadomość tego, że motocyklowe mistrzostwa świata rosną w siłę i zaczynają podgryzać F1. - Teraz MotoGP stało się bardzo ciekawe. Producenci są zadowoleni, bo odnoszą zwycięstwa w bardzo konkurencyjnym świecie. To wzmacnia ich pozycję. Dla F1 stanowi to dobry przykład. Chciałbym tego samego - dodał.

Również przedstawiciele Racing Point popierają pomysł o dodatkowych przywilejach dla mniejszych ekip. Andrew Green, dyrektor techniczny tej ekipy, zwrócił jednak uwagę na to, że ściganie w F1 musi gwarantować emocje.

Czytaj także: Sprawa kary Vettela ma ciąg dalszy 

- Fajnie, że chcemy stworzyć samochody, które będą w stanie jechać za sobą. Potrzebujemy czegoś więcej, bo inaczej po prostu będziemy oglądać procesję od startu do mety. Samochody będą blisko siebie, ale nie będą w stanie się wyprzedzać. To nam grozi - skomentował Green.

Źródło artykułu: