Francuska runda w sezonie 2018 okazała się koszmarem dla widzów i zespołów. Wszyscy stali w kilometrowych korkach na autostradzie, nie mogąc dotrzeć na obiekt. Istniało nawet zagrożenie, że część ekip i kierowców nie zdąży na treningi. W okolicy panował bowiem absolutny paraliż komunikacyjny. Do akcji musiały wkroczyć służby, które eskortowały członków zespołów F1 w drodze na tor.
Eric Boullier, który jest jednym z organizatorów tegorocznej imprezy zapowiada, że sytuacja ulegnie znacznej poprawie i nie obejrzymy już tak gorszących obrazków.
- Informacja zwrotna od kibiców po ubiegłorocznej rundzie była dla nas bezcenna. Wprowadziliśmy szereg zmian. Pracujemy wraz z lokalnymi politykami, nawiązaliśmy współpracę z firmami monitorującymi ruch, przeprojektowaliśmy parkingi - powiedział.
Czytaj także: Helmut Marko oskarża Mercedesa
Niestety, problemy z 2018 roku doprowadziły do spadku frekwencji. - W tej chwili mamy sprzedane o połowę mniej biletów niż w ubiegłym sezonie. Z pewnością problemy z dojazdem miały na to ogromny wpływ. Czasu nie da się jednak cofnąć. Myślę, że część fanów powróci, gdy zobaczą, że wszystko wróciło do normy - wyjaśnił Boullier.
Czytaj także: Villeneuve krytykuje kierowców. Tylko Verstappen ma charyzmę
Grand Prix Francji w sezonie 2018 zagościło w kalendarzu Formuły 1 po 10 latach przerwy. Mimo spadku zainteresowania imprezą i gorszą sprzedażą wejściówek, Boullier pozostaje optymistą. - Wszyscy związani z królową motorsportu cieszą się z obecności toru Paul Ricard w świecie F1. Otrzymaliśmy wiele ciepłych słów. To motywuje nas do ciężkiej pracy - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku