- To jest praca Roberta i Orlenu. Wszystko jest na stole. Takie możliwości również mamy. Często na ten temat rozmawiamy. Dużo tu zależy od kierunku, jaki obierze Robert. Przecież on ma dobre wyczucie tego sportu - powiedział Daniel Obajtek w "Newsroomie", zapytany o możliwość poszukania Robertowi Kubicy innego zespołu w Formule 1 1 (obejrzyj cały odcinek TUTAJ).
Sytuacja Kubicy w F1 jest w tej chwili trudna. Za nami 1/3 sezonu, a przy nazwisku Polaka widnieje zerowy dorobek punktowy. Wynika to z kiepskiej formy Williamsa, który stworzył fatalny samochód, nie dający kierowcom szans na punkty i nawiązanie walki z rywalami. Nie oznacza to jednak, że przygoda Kubicy z F1 musi dobiec końca po sezonie 2019.
Współpraca z Williamsem może nie mieć sensu
Obecny kontrakt Kubicy z Williamsem został zawarty według formuły 1+1. Przy spełnieniu określonych warunków, współpraca obu stron będzie kontynuowana. Będzie też oznaczać dalszą obecność Orlenu jako partnera brytyjskiej ekipy.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
Wypowiedź Obajtka w rozmowie z Tomaszem Machałą w "Newsroomie" jasno pokazuje, że Orlen rozgląda się za innymi opcjami, tak aby Kubica otrzymał bardziej konkurencyjny samochód w F1.
- To zależy nie tylko ode mnie, ale też od możliwości i tego, co będę chciał robić. Nie ma znaku zapytania, ale trzeba też dojść do kompromisu. Robienie czegoś, co na dłuższą metę nie przynosi oczekiwanych osiągów lub też nie ma się z tego satysfakcji, nie ma sensu - mówił z kolei Kubica (zobacz wypowiedź Polaka TUTAJ).
O miejsce w Williamsie spokojny może być George Russell, bo Brytyjczyk to nie tylko przyszłość F1, ale też protegowany Mercedesa, z którym ekipa z Grove współpracuje. Bardzo chętnie do tej ekipy przeniósłby się też Nicholas Latifi. W tej chwili Kanadyjczyk jest tylko rezerwowym, ale dobre wyniki w Formule 2 mogą mu dać superlicencję, która jest niezbędna do jazdy w F1. Z kolei pieniądze jego ojca mogą przekonać szefów Williamsa do dania szansy Latifiemu (czytaj więcej o tym TUTAJ)
Opcja włoska
Dyskutując o przyszłości Kubicy, należy przypomnieć, jaką ofertę miał przed rokiem. Wtedy w swoich szeregach widziało go Ferrari, które chciało mu powierzyć rolę kierowcy pracującego w symulatorze. Kontrakt miał mu też gwarantować występy w treningach w barwach Haasa czy Alfy Romeo.
Biorąc pod uwagę renomę Kubicy, i to, że jest traktowany we Włoszech niemal jak reprezentant ich kraju, tej opcji nie należy skreślać. Haas w tej chwili współpracuje z Kevinem Magnussenem oraz Romainem Grosjeanem. Ich występy są jednak mocno przeciętne. Amerykański zespół ściśle współpracuje z Ferrari i chce być czwartą siłą w F1. Tymczasem w tej chwili zajmuje dopiero ósme miejsce w tabeli.
Magnussen i Grosjean już w zeszłym roku zawodzili oczekiwania szefów Haasa, ale dostali drugą szansę i jej nie wykorzystują. Atutem tego pierwszego jest jednak wsparcie finansowe miliardera Andersa Holche Povlsena. To za jego sprawą na samochodzie Haasa widnieje logo firmy Jack&Jones. Jeśli Kubica chciałby zająć miejsce Magnusesena w ekipie, Orlen musiałby przebić ofertę duńskiego miliardera.
Czytaj także: Pay-driverom będzie łatwiej o miejsce w F1
Druga opcja włoska to Alfa Romeo, którą w tej chwili tworzą Kimi Raikkonen oraz Antonio Giovinazzi. Fin posiada kontrakt do końca sezonu 2020, ale ostatnio zapytany o przyszłość stwierdził, że nie wie, co będzie robić. Za to Włoch określany jest mianem największego rozczarowania w F1. Obok Kubicy i Russella jako jedyny w tym sezonie nie ma punktów.
Atutem Giovinazziego jest jednak jego narodowość i wsparcie Ferrari. Włosi uczynili z Alfy Romeo swój zespół juniorski i mają prawo obsadzenia jednego miejsca w ekipie z Hinwil. To dlatego dla 25-latka znalazło się miejsce w jej szeregach.
A może krok w tył?
Kubica w "Newsroomie" jasno dał do zrozumienia, że jest za wcześnie, aby ocenić, co będzie robić w roku 2020. Zasugerował też, że może poszukać innej opcji niż F1. - Będę mieć 35 lat. Swój wiek mam. Swoje w życiu zrobiłem. Mogłem pewne rzeczy zrobić lepiej, ale pewne też zrobiłem dobrze - stwierdził.
Kubica jest na tyle cenioną postacią w świecie F1, że nie miałby większych problemów ze znalezieniem pracy na stanowisku kierowcy rezerwowego czy też pracującego w symulatorze. Oczywiście gdyby się zdecydował na zrobienie kroku w tył. Wystarczy chociażby popatrzeć na Ferrari. Gdy Kubica odmówił przed rokiem Włochom, zakontraktowali oni Brendona Hartleya i Pascala Wehrleina.
Praca Hartleya i Wehrleina w symulatorze pozostawia jednak sporo do życzenia, bo etatowi kierowcy Ferrari borykają się w tym roku z mnóstwem problemów ze swoim samochodem. Być może Kubica byłby lekiem na całe zło stajni z Maranello. Dodatkowo za sprawą dodatkowego startu w treningach mógłby pokazać, że gdy tylko dysponuje konkurencyjnym sprzętem, to nadal należy do czołówki F1.
Nikłe szanse w innych zespołach
Jak wyglądają szanse Kubicy w innych zespołach? Zmian kadrowych nie planują czołowe ekipy - Mercedes, Ferrari i Red Bull Racing. Wprawdzie w padoku F1 sporo mówi się o możliwym końcu kariery Sebastiana Vettela, ale nawet jeśli do tego dojdzie, Kubica nie będzie pierwszym wyborem ekipy.
W McLarenie kontrakty ważne mają Carlos Sainz i Lando Norris. Zespół nie planuje zmian kadrowych i nie widzi nawet miejsca dla Fernando Alonso, z którym ostatnio był związany (czytaj więcej o tym TUTAJ).
W Renault pewne jest pozostanie Daniela Ricciardo, który został zakontraktowany z myślą o przyszłości i w dłuższej perspektywie ma walczyć z ekipą o zwycięstwa w F1. Wygasa za to kontrakt Nico Hulkenberga. Pozostanie Niemca w ekipie nie jest przesądzone, ale Kubica musiałby mieć sporo argumentów (m.in. poprawić tempo w drugiej fazie obecnego sezonu), aby przekonać do siebie szefów stajni z Enstone. Na jego korzyść działa, że w Renault nadal pracują osoby, które pamiętają jego fenomenalne starty w sezonie 2010.
Czytaj także: Karting większym wyzwaniem niż wyścig F1
Toro Rosso jest juniorskim zespołem Red Bulla i nie zwykło stawiać na tak zaawansowanych wiekowo kierowców jak Kubica. Dlatego ta opcja odpada w przypadku Polaka. W Racing Point pewny miejsca może być Lance Stroll. Wprawdzie Kanadyjczyk notuje kiepskie wyniki w F1, ale zespół należy do jego ojca i ten zapewne nie pozbawi 20-latka pracy.
Partnerem Strolla w ekipie jest Sergio Perez, który nie tylko wykonuje dość dobrą robotę, bo zdobył do tej pory większość punktów Racing Point, ale posiada też wsparcie finansowe miliardera Carlosa Slima. Dlatego Meksykanin może czuć się komfortowo.