Sebastian Vettel wjechał jako pierwszy na linię mety Grand Prix Kanady, ale ze zwycięstwa cieszył się Lewis Hamilton. Była to konsekwencja kary, jaką nałożono na Niemca po wypadnięciu z toru. Sędziowie uznali, że kierowca Ferrari wrócił do rywalizacji w sposób niebezpieczny i mógł doprowadzić do kolizji z Hamiltonem.
W piątek sędziowie jeszcze raz zajmą się sprawą (czytaj więcej o tym TUTAJ), a sam Vettel nie chce wyrokować jaki będzie jej finał.
Czytaj także: Nielogiczne decyzje sędziów. Verstappen komentuje sprawę
- Przede wszystkim chodzi o to, aby otworzyć sprawę i pokazać inny pogląd na nią. Dostarczymy dowody, których sędziowie nie mieli podczas wyścigu i zobaczymy co się stanie - powiedział Vettel na briefingu z dziennikarzami, a jego słowa cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
31-latek nie chciał wypowiadać się na temat tego, czy wierzy w odzyskanie wygranej. - Nie wiem, czy ją odzyskam, ale zdania na temat kary nie zmieniam. Moja opinia jest taka sama jak dwa tygodnie temu - dodał.
Sebastian Vettel jeszcze w trakcie Grand Prix Kanady krytykował decyzję sędziów. - Zostaliśmy okradzeni ze zwycięstwa - krzyczał przez radio, a następnie nie chciał wziąć udziału w ceremonii wręczania nagród. Po namowach zespołu zmienił jednak zdanie i pojawił się na podium.
Piątkowe przesłuchanie będzie też dla Vettela pierwszą okazją, aby przedstawić sędziom swój punkt widzenia. Decyzja w Kanadzie została bowiem podjęta w trakcie wyścigu, bez rozmowy z kierowcą.
Czytaj także: Mistrzostwa świata księgowych w F1
- Nie wiem czy to coś zmienia i czy to jest ważne. Tak i nie. Jeśli przekroczysz prędkość w pit-lane, to sprawa jest jasna i nie musisz iść do sędziów, by się tłumaczyć. Wiecie o co mi chodzi. Wszystko zależy od przypadku - podsumował Niemiec.