W końcówce kwalifikacji na torze panował ogromny tłok, a kierowcy wjeżdżający na metę kolejno poprawiali swoje czasy. Dlatego Daniel Ricciardo i Sergio Perez, zagrożeni odpadnięciem w Q1, robili wszystko, by podkręcić tempo.
Kierowca Renault próbował nawet zignorować dżentelmeńską umowę, by przed decydującym okrążeniem nie wyprzedzać się, czym wyraźnie rozzłościł Pereza.
Czytaj także: Trudny przypadek Alfy Romeo. Kubica może spać spokojnie
- Było widać, że każdy samochód z przodu robi sobie odpowiednią przerwę w kluczowym momencie. Dlatego to, co zrobił Daniel to był brak szacunku. W sposób żenujący zepsuł nie tylko swoje okrążenie, ale i moje - powiedział przed kamerami Sky Sports kierowca z Meksyku.
ZOBACZ WIDEO: 76. Tour de Pologne. Michał Gołaś zapowiada próbę ataku na jednym z etapów
Manewry Ricciardo doprowadziły do tego, że Perez utknął za Lando Norrisem i jadąc w strudze brudnego powietrza nie miał szans na poprawienie swojego wyniku. - Byłem za blisko Norrisa. Daniel z kolei był zbyt blisko mnie. Każdy z nas na tym stracił. Musiałem naciskać i jechać na limicie, bo to był ostatni zakręt. Nie mogłem zwolnić i zrobić sobie odpowiedniej różnicy na torze - dodał kierowca Racing Point.
Nieco inaczej sytuację widział Ricciardo. - Zepsuliśmy swoje okrążenia nawzajem. Na pewno jestem tym zdenerwowany, bo każdy z nas padł ofiarą korku na torze - stwierdził reprezentant Renault.
Czytaj także: Romain Grosjean pewny pozostania w F1 do końca sezonu
Australijczyk podkreślił, że razem z Perezem padł ofiarą tego, co robili inni kierowcy na torze. - Nie mieliśmy odpowiedniej przestrzeni, dojechaliśmy do ostatniego zakrętu i nagle wszyscy zaczęli hamować, robiąc sobie odpowiedni dystans. Co w takiej sytuacji możesz zrobić? Przecież nie możesz zacząć okrążenia z zimnymi oponami, trzeba je odpowiednio zagrzać. Dlatego musiałem jechać szybko. Tak jak powiedziałem, nawaliliśmy wspólnie z Perezem - podsumował.