F1: trudny przypadek Alfy Romeo. Robert Kubica może spać spokojnie

Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: Antonio Giovinazzi
Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: Antonio Giovinazzi

Robert Kubica będzie musiał czekać aż do 24 września, by mieć pewność, że zachował punkt zdobyty w Grand Prix Niemiec. Alfa Romeo odwołała się od decyzji sędziów, ale szanse Włochów na zmianę werdyktu są minimalne.

Do wyniku Kimiego Raikkonena i Antonio Giovinazziego w Grand Prix Niemiec dopisano 30 karnych sekund, przez co wypadli oni poza punktowaną dziesiątkę, a cenny punkt zyskał Robert Kubica. W tym momencie zaczynają się jednak problemy Alfy Romeo.

Na kierowców Alfy Romeo nałożono karę czasową, a FIA zwykła nie rozpatrywać apelacji, które dotyczą takich sankcji. Najlepszym dowodem na to jest tegoroczne Grand Prix Kanady, w którym Sebastian Vettel za wypadnięcie z toru i wyjechanie tuż przed Lewisa Hamiltona został ukarany dopisaniem 5 sekund do wyniku.

Czytaj także: Nieprzemyślane słowa Claire Williams

Ferrari próbowało wtedy znaleźć furtkę w przepisach i skorzystało z tzw. prawa do weryfikacji. Polega ono na tym, że zespół informuje o pojawieniu się nowych faktów i dostarcza sędziom nowe dowody w sprawie, którymi nie dysponowali oni w momencie podejmowania decyzji. Jednak w przypadku Włochów nic to nie dało, bo nawet po skorzystaniu z prawa do weryfikacji, FIA utrzymała karę dla Vettela.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył wzwyż 163 cm. Z miejsca! Niesamowity rekord w USA

W przypadku Alfy Romeo decyzję o karze podano do publicznej wiadomości po kilku godzinach od zakończenia wyścigu na Hockenheim. Sędziowie dobrze zapoznali się z danymi dostarczonymi przez zespół. Wykazały one, że sprzęgło u Raikkonena i Giovinazziego na starcie do Grand Prix Niemiec działało w sposób nieprawidłowy.

Aby kierowcy w F1 nie dysponowali nielegalną kontrolą trakcji na starcie, moment obrotowy musi spełniać określone wymogi w ciągu 70 milisekund od czasu, w którym kierowca zwolni sprzęgło. W przypadku Alfy Romeo odpowiednie obroty wykryto dopiero po 200 i 300 milisekundach. Dzięki temu Raikkonen i Giovinazzi wystartowali lepiej niż reszta stawki i dysponowali lepszą trakcją. Sędziowie porównali to do falstartu.

Takie przewinienie mogłoby skutkować dyskwalifikacją z wyścigu. Sędziowie się jednak na to nie zdecydowali i paradoksalnie jest to kiepska wiadomość dla Alfy Romeo. Gdyby doszło bowiem do wykluczenia Raikkonena i Giovinazziego z wyników Grand Prix Niemiec, ekipa z Hinwil miałaby większe szanse w przypadku apelacji przed Trybunałem FIA.

Czytaj także: Robert Kubica poczeka na decyzję ws. Alfy Romeo 

Alfie Romeo grozi w tej chwili sytuacja, w której Trybunał FIA zbierze się 24 września, by stwierdzić, że w ogóle nie zajmie się sprawą, bo decyzje o karach czasowych w wyścigu są ostateczne. Byłoby to równoznaczne z tym, że Robert Kubica zachowałby 10. miejsce na Hockenheim i jeden punkt.

Co ważne, Alfa Romeo, w przeciwieństwie do Ferrari, nie skorzystała z tzw. prawa do weryfikacji. Może to oznaczać jedno. Zespół nie posiada żadnych nowych dowodów, jakich zaraz po wyścigu nie widzieliby sędziowie. - Mamy swoje argumenty i sądzimy, że możemy wygrać w trybunale. Gdyby było inaczej, nie wnosilibyśmy odwołania - komentował w piątek na konferencji prasowej przed Grand Prix Węgier Beat Zehnder, menedżer Alfy Romeo.

Dlatego wiele wskazuje na to, że Kubica oraz Williams mogą spać spokojnie. Zwłaszcza, że FIA zwykła ufać decyzjom panelu sędziowskiemu. Po raz ostatni w F1 do skutecznego odwołania w kwestii technicznej doszło w roku 1999.

Źródło artykułu: