Rok 2010 w Formule 1 był najlepszy w karierze Roberta Kubicy, czego Polak nie ukrywa. Wprawdzie dwa lata wcześniej był w stanie walczyć o czołowe lokaty z BMW Sauber, ale zespół z Hinwil dysponował sporym budżetem i miał aspiracje mistrzowskie. Realia panujące w Renault były zupełnie inne.
Gdy Polak wybierał ofertę francuskiego zespołu, wiedział na co się pisze. Nie zakładał walki o najwyższe lokaty w F1. Nawet zdobywanie podiów graniczyło z cudem. Jednak takowe wydarzyły się dwukrotnie - najpierw przy okazji Grand Prix Monako, a następnie podczas Grand Prix Belgii.
Kubica dokonywał cudów
W roku 2010 Renault miało samochód na poziomie środka stawki. W określonych warunkach kierowca mógł jednak zrobić różnicę w przypadku niemal bezbłędnej jazdy. Tak było właśnie w Monako, gdzie Kubica błysnął talentem. Na wąskim i krętym torze mniej znaczyły osiągi silnika, a więcej umiejętności zawodnika. Dało to trzecią pozycję na mecie.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia krok od fazy grupowej Ligi Europy. Kadra na el. Euro 2020 powołana [cały odcinek]
Tor w Belgii ma kompletnie inną charakterystykę niż Monako. Pełen jest długich zakrętów i prostych. Znów nie można było oczekiwać, że w takich warunkach Renault może marzyć o podium. Pomogły mu jednak zmienne warunki pogodowe, za sprawą których już w kwalifikacjach Kubica uzyskał trzeci czas.
Czytaj także: Robert Kubica żyłą złota
Wyścig mógł pójść jeszcze lepiej, bo Kubica świetnie poradził sobie z wilgotną nawierzchnią. Zaraz po starcie zyskał jedną pozycję. Na pierwszych metrach wyprzedził Marka Webbera, ale nie cieszył się zbyt długo z pozycji wicelidera Grand Prix Belgii. Na drugim "kółku" wyprzedził go bowiem Jenson Button.
Trudne warunki sprawiały, że problemy mieli inni. Na 23. okrążeniu zderzyli się jadący z przodu Jenson Button i Sebastian Vettel. To dało Kubicy z powrotem drugie miejsce, po tym jak mechanicy Renault szybciej uwinęli się ze zmianą opon niż rywale z Red Bulla u Webbera.
Potrącenie mechaników
Kubica mógł jednak zmarnować cały wysiłek w połowie wyścigu. Opady znów się nasiliły, a to wymusiło na nim kolejną wizytę w boksie i zmianę ogumienia. Krakowianin zblokował przednie koła i uderzył w mechaników. Na szczęście, nie doszło u nich do poważniejszych obrażeń.
- Musiałem zmienić ustawienia trybu pracy samochodu, związane z oponami deszczowymi. To rozproszyło moją uwagę - tłumaczył potem Kubica w BBC.
Incydent z alei serwisowej miał jednak przykre konsekwencje dla kierowcy Renault. O ile na okrążeniu zjazdowym Kubica znacząco zniwelował stratę do prowadzącego w wyścigu Lewisa Hamiltona, o tyle dłuższy postój doprowadził nie tylko do tego, że stracił on szansę na zwycięstwo, ale wyprzedził go też Webber.
Czytaj także: Kubicy nie ma na liście Haasa
Kubica nie rozpaczał jednak z tego powodu. - Nie jestem sfrustrowany. To był trudny wyścig. Trzeba było zachować koncentrację na każdym okrążeniu, bo zwłaszcza na suchym torze przyszło nam walczyć z mocnymi McLarenami i Red Bullem. Podczas pit-stopu popełniłem błąd. Do tego asfalt w alei był cały mokry. Straciłem pozycję przez jedną pomyłkę, ale jak na tak szalony wyścig, to niezły rezultat - dodawał później Kubica.
Ostatnie podium w F1
Pech chciał, że dla Kubicy było to ostatnie podium w karierze w historii startów w F1. W kolejnych rundach Polak nie był bowiem w stanie w walczyć o miejsce w czołowej trójce. Najlepsze wyniki uzyskał w Korei Południowej i Abu Zabi, gdzie finiszował na piątej pozycji.
Wtedy Kubica nie zakładał jednak, że przez wpadkę z pit-stopem w Grand Prix Belgii straci być może swoją ostatnią szansę na wygraną w F1. Wszystko zmienił jednak wypadek rajdowy w roku 2011, który miał dla niego opłakane konsekwencje.
W roku 2019 polski kierowca wrócił do stawki i już zapisał się w historii tego sportu. Kubica zdobył punkty w F1 po 8 latach 8 miesiącach i 14 dniach przerwy, czym pobił ponad 50-letni rekord należący do Luciena Bianchiego (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Takiego rozwoju wydarzeń nikt nie zakładał. Tak jak nikt teraz nie zakłada, że Kubica jeszcze kiedykolwiek stanie na podium F1. W tym sezonie z Williamsem tego na pewno nie dokona. Gdyby jednak dostał szansę w bardziej konkurencyjnym zespole w kolejnej kampanii, to kto wie. Nieprzypadkowo Kubicę określa się mianem "kierowcy od cudów".
Ja, na coś takiego, wcale bym się nie obraził ...