F1: Grand Prix Włoch. Valtteri Bottas miał sporo szczęścia. Luka w przepisach uratowała jego kwalifikacje
Valtteri Bottas może mówić o sporym szczęściu. Gdyby nie luka w przepisach, najlepszy czas Fina z kwalifikacji zostałby anulowany. Kierowca Mercedesa zakończył bowiem swoje mierzone okrążenie już po pojawieniu się czerwonych flag na torze.
Sytuacja jest nieco kuriozalna. Bottas nie zdążył przekroczyć linii mety przed fizycznym pojawieniem się czerwonych flag na obiekcie. Okazuje się jednak, iż decydujący jest w takiej sytuacji moment oficjalnego zarejestrowania przerwania sesji w systemie. A takowe nastąpiło już po przekroczeniu linii mety przez zawodnika.
Czytaj także: Sebastian Vettel zły na Charlesa Leclerca
Fin może więc mówić o sporym szczęściu, choć on sam uważa, że incydent z udziałem Raikkonena i tak mocno mu przeszkodził. - Miałem żółte flagi, więc nie pojechałem na maksa. Czułem, że właśnie w tym momencie straciłem pole position. Zawsze w takiej sytuacji trzeba nieco odpuścić - powiedział Bottas, którego cytuje "Motorsport".
Czytaj także: kwalifikacje na Monzy pełne chaosu
- To trochę irytujące, ale mam mieszane uczucia. Mogłem osiągnąć dużo więcej. Z drugiej strony, gdyby nie zarejestrowano mojego czasu z powodu przerwania sesji, wynik mógłby być znacznie gorszy - przekazał kierowca Mercedesa.
Gdy po oczyszczeniu toru z samochodu Raikkonena sesję kwalifikacyjną wznowiono, doszło wtedy do kuriozalnej sytuacji. Większość kierowców zaczęła zwalniać i żaden z nich nie chciał rozpocząć mierzonego okrążenia jako pierwszy. Skończyło się to tym, że nie poprawili oni swoich rezultatów. Gdyby zatem nie uznano wyniku 30-latka sprzed czerwonej flagi, to zakończyłby on kwalifikacje bez jakiegokolwiek czasu.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Tomasz Kaczor pracował na fermie indyków. Dziś jest wicemistrzem świata