Start do Grand Prix Japonii potoczył się fatalnie dla Ferrari. Ruszający z pole position Sebastian Vettel był bliski popełnienia falstartu, a Charles Leclerc miał słaby moment startowy. W efekcie już na dojeździe do pierwszego zakrętu na czele stawki F1 znalazł się Valtteri Bottas, który ostatecznie sięgnął po wygraną na Suzuce.
W trakcie wyścigu F1 sędziowie poinformowali, że przyglądają się momentowi startowemu Vettela, ale po kilku minutach podano, że kierowca Ferrari nie zostanie ukarany. Jak się okazało, nie wyjechał on poza wyznaczone pole startowe.
Czytaj także: Robert Kubica skomentował swój wypadek
"Stewardzi dokonali analizy materiału wideo, przejrzeli też dane z samochodu i transpondera zamontowanego w pojeździe Vettela. Podczas gdy na nagraniach widać pewne ruchy, mieściły się one w dopuszczalnej granicy" - poinformowała FIA po zakończeniu Grand Prix Japonii.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Bayern - Hoffenheim: niespodzianka w Monachium! Gol Lewandowskiego nie pomógł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Wprawdzie Vettel uniknął kary w postaci przejazdu przez aleję serwisową, to jednak zapłacił wysoką cenę za swoje manewry na starcie. Światła dające znak do rozpoczęcia rywalizacji zgasły bowiem w momencie, gdy Niemiec zaczął hamować, by nie wyjechać poza pole startowe.
Czytaj także: Wideo z wypadku Roberta Kubicy
- Światła były włączone bardzo długo, ale to mój błąd. Przyznaję się. Straciłem moment startowy. To było naprawdę słabe. Potem było mi trudno to odrobić, bo Mercedes miał naprawdę dobre tempo na dystansie wyścigu - poinformował Vettel na łamach "Motorsportu".
Vettel dojechał do mety Grand Prix Japonii na drugim miejscu. Niemiecki kierowca do ostatnich metrów musiał odpierać ataki trzeciego Lewisa Hamiltona.