Aktualny finał Formuły 1 to dwa aspekty. Tytuł co prawda od dawna należał już do Lewisa Hamiltona, ale walka o trzecią lokatę w klasyfikacji była otwarta do ostatniego Grand Prix. Drugim kluczowym wątkiem była sytuacja w Ferrari. To co się stało w końcówce wyścigu w Brazylii pomiędzy Charlesem Leclercem a Sebastianem Vettelem było w moim przekonaniu niedopuszczalne i byłem ciekaw jak Ferrari podejdzie do swoich kierowców w następnym Grand Prix.
Okres pomiędzy Brazylią a Abu Zabi niewiele wytłumaczył. Wypowiedzi szefa zespołu Mattii Binotto nie były jak dla mnie przekonywujące. Podciąganie incydentu pod cnotę otwartej rywalizacji za bardzo podąża w kierunku hipokryzji. Przecież to właśnie Ferrari ma bardzo bogatą historię team orders.
Czytaj także: Żart Kubicy na pożegnanie z Williamsem
Od czasów współpracy Michaela Schumachera z Rubensem Barrichello czy Eddiem Irvinem po de facto aktualny sezon sytuacji mniej lub bardziej ewidentnie sterowanych przez zespół nie brakowało. W roku 2019 również aż roiło się od zmian frontu. Raz numerem jeden był Vettel, którego potencjał walki o tytuł sztucznie kreowano i podtrzymywano, raz Leclerc. Za Leclerciem przemawiała niebywała szybkość i wyniki, pozycję Vettela z kolei osłabiały czasem drobne, ale jednak regularne błędy, często nie licujące po prostu z renomą wielokrotnego mistrza świata.
ZOBACZ WIDEO: F1. Daniel Obajtek zachwycony ze współpracy z Kubicą. "Sama sprzedaż detaliczna wzrosła o 400 milionów złotych!"
Zresztą samo Ferrari również ma za sobą pasmo błędów, a Abu Zabi nie było wyjątkiem. Zbyt późne wysłanie na tor Leclerca w decydującym starciu czasowym w trakcie Q3 sam zainteresowany określił mianem "wielkiego wstydu". Charles wyszedł z tego obronną ręką i tak uzyskując lepszy rezultat niż Vettel, ale w F1 nie ma miejsca na tego typu amatorszczyznę tym bardziej w sytuacji decydującej walki o trzecią lokatę w mistrzostwach.
A propos zmian na pozycji numer 1 w Ferrari. Vettel, ta nadzieja zespołu na tak wyczekiwany tytuł, który Ferrari po raz ostatni wywalczyło w 2007 roku pełnił w Abu Dhabi rolę... pomocnika Leclerca. Widać było to wyraźnie po obranej strategii. Jasne było od początku, że niemal wszyscy postawią na jeden pit-stop. Popularne warianty zawierały się zatem w opcjach a. pośrednie-twarde, bądź b. miękkie-twarde.
Za szybszą uważano tą pierwszą konfigurację i właśnie tak strategicznie prezentował się scenariusz wyścigowy Leclerca, w przeciwieństwie do Vettela. Zresztą Ferrari popisało się na Yas Marina kolejnym błędem niemal przekreślającym szanse walki Leclerca już przed samym startem. Nie zgadzała się dopuszczalna ilość paliwa. Liczba błędów w ramach jednego weekendu przekracza wszelkie limity.
Hamilton zdominował całe Grand Prix, w swoim klasycznym stylu kontrolując wyścig od startu do mety, jak za starych, dobrych czasów. To miłe zakończenie sezonu dla nowego, starego mistrza, ale przypomnijmy, że choćby ostatnie pole position Lewis zdobył w Niemczech, czyli dziewięć wyścigów temu. To jest oczywiście związane z więcej niż zauważalnym, a nie mniej kontrowersyjnym skokiem formy Ferrari datowanym od przerwy letniej.
Bohaterem wyścigu o GP Abu Zabi był dla mnie jednak Max Verstappen, który pomimo problemów z napędem pokonał w bezpośredniej rywalizacji, po odważnym, zaskakującym ataku Leclerca. To klamra z jednej strony podsumowująca walkę o trzecią lokatę w mistrzostwach, a z drugiej napór młodego pokolenia kierowców w F1. Jestem przekonany, że liczne pojedynki Verstappena, Leclerca, Albona, czy Norrisa to przyszły obraz królowej motorsportu.
Ów przyszły obraz mocno będzie zależał od kształtu wchodzącego w życie w sezonie 2021 nowego regulaminu. Priorytety są dwa. Promocja rywalizacji i otwartej walki oraz ograniczenie kosztów. Nie będzie to łatwe do osiągnięcia. Ogranicznikiem wyprzedzania jest oczywiście aerodynamika. Nowoczesne bolidy, jadąc jeden za drugim tracą do 50 proc. możliwości aerodynamicznych w tzw. brudnym powietrzu.
Poziom, który planuje się uzyskać w 2021 roku to nie więcej niż 10 proc. Jak? Poprzez powrót do korzeni. Postawienie na tak charakterystyczny dla dawnej F1 tzw. ground effect, siła docisku przysysająca bolid do podłoża, a nie generowana poprzez elementy aerodynamiki na karoserii. Monitoring kosztów również nie będzie łatwym zadaniem.
Trzy czołowe teamy nie bez kozery mają bezpośrednie powiązania z wielkoseryjnym przemysłem samochodowym. W bardzo łatwy sposób daje to możliwość obejścia ograniczeń budżetowych poprzez przypisanie części działań rozwojowych do sektora przemysłu, a nie sportu. To przeplatanie się przemysłu ze sportem uwidacznia kolejny problem aktualnej ery F1.
Nie ukrywam, że nie jestem fanem obowiązującej technologii napędu bolidów. Wprowadzając reklamowano je jako ekologiczne, tanie i wyznaczające trendy dla przemysłu. Uważam wszystkie trzy aspekty za fikcyjne. Koszty wzrosły niebotycznie, a niedawno zastanawiano się nad odejściem od systemu MGU-H ze względu na…. znikomy wpływ na rozwój przemysłu.
Czytaj także: Piękne słowa w kierunku Kubicy na pożegnanie
Co natomiast z Robertem Kubicą? Chyba on sam nie ukrywa, iż najprawdopodobniej Abu Zabi było jego ostatnim wyścigiem w F1. Jakie plany ma na przyszły sezon? W tym sporcie kluczowy jest sponsor, a determinacja firmy Orlen w kontynuacji współpracy z Robertem jest wyraźna. Myślę, że na tym etapie chyba możemy już półoficjalnie powiedzieć. Przyszłość Kubicy to DTM plus symulator w F1.
Jarosław Wierczuk
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.