F1. Łukasz Kuczera: Powrót Roberta Kubicy dobiegł końca. Pytanie, które zostało bez odpowiedzi (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Czy Robert Kubica jest nadal tak dobrym kierowcą jak w roku 2010? To pytanie zadawali sobie kibice przed startem sezonu F1. Właśnie dobiegł on końca, a fani tak naprawdę nie poznali odpowiedzi na nurtujące ich pytanie.

W przeszłości byliśmy świadkami wielu powrotów F1, choć ten Roberta Kubicy po ponad ośmioletniej przerwie i fatalnym wypadku, znalazł się w czołówce klasyfikacji wszech czasów. Dlatego znaków zapytania dotyczących krakowianina było tak wiele. Z jednej strony upływ czasu, z drugiej ograniczenia fizyczne.

Czy to nadal kierowca pokroju Lewisa Hamiltona czy Fernando Alonso, czyli największych talentów swojego pokolenia? To pytanie zadawało sobie mnóstwo fanów. Nie tylko w Polsce. W końcu historią powrotu Kubicy żyli kibice na całym świecie.

Czytaj także: Żart Kubicy na pożegnanie z Williamsem 

Problem w tym, że sezon F1 dobiegł końca, podobnie jak przygoda Kubicy z Williamsem, a jednoznacznej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Forma brytyjskiej ekipy była tak daleka od optymalnej, że nie da się wyciągnąć konstruktywnych wniosków. I już nawet nie chodzi o formę czysto sportową, ale również tę organizacyjną.

ZOBACZ WIDEO: Orlen z Robertem Kubicą także poza Williamsem. "Mamy plany. Będziemy dalej w F1"

Bo można być najgorszym zespołem w F1, w końcu ktoś w ostateczności musi być pierwszy, a ktoś ostatni, ale można oczekiwać od zespołu pewnych standardów pracy. Tych Williams nie gwarantował. Skoro zespół nie był w stanie zapewnić zapasu części na czas, skoro sklejał samochody jak popadnie, byle tylko wystawić je do rywalizacji.

Kubica mówił o tym wielokrotnie. Czasem wprost, czasem pewne rzeczy sugerował. Tak jak chociażby po sobotnich kwalifikacjach w GP Abu Zabi.

- Pierwszy trening najprawdopodobniej był najlepszy. To była jedyna sesja, w trakcie której czułem się komfortowo pod pewnym względem dzięki jednemu elementowi. Zajęło nam to sporo wyścigów, ale wygląda, że dzięki temu elementowi zespół się poprawił. Mogłem to przetestować w piątek i takie jest moje zdanie. George prawdopodobnie dysponował tym już w przeszłości - mówił Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Kolejne porażki z Georgem Russellem nie zakłóciły pewności siebie Kubicy. On jest przekonany, że w warunkach w jakich przyszło mu pracować, dał z siebie wszystko, że przed laty taką jazdą zajmowałby miejsca w czołówce F1. - Były pewne pozytywy, których nie widać ze względu na ogólne wyniki zespołu - powtarzał co chwilę Polak.

I być może jest w tym coś racji. Wystarczy bowiem spojrzeć na mocne strony Kubicy w roku 2019. Bez wątpienia były to starty i pierwsze okrążenia. W momencie, gdy wydajność samochodu nie ma jeszcze tak dużego znaczenia, Polak regularnie był w stanie zyskać kilka pozycji. Wręcz za każdym razem na koniec pierwszego "kółka" znajdował się przed Russellem. Pod tym względem Brytyjczyk musi się jeszcze sporo nauczyć. Zwłaszcza dlatego, że brytyjskie media tytułują go "przyszłym mistrzem świata F1".

Kubica pokazał też, że ciasne zakręty i nawroty nie stanowią dla niego wyzwania, tak jak chciałoby tego wielu kibiców i ekspertów. Krakowianin bez problemu przejechał chociażby wyścig w Monako, który można uznać za jeden z lepszych w sezonie w jego wykonaniu. I znowu, jest to obiekt, na którym wydajność samochodu nie odgrywa takiego znaczenia.

Powrót Kubicy do F1 dobiegł końca. Być może już nigdy więcej nie zobaczymy go na polach startowych. Jednak być może uda nam się jeszcze uzyskać odpowiedź na pytanie, czy to nadal jeden z lepszych kierowców swojego pokolenia. W końcu w roku 2020 krakowianin ma współpracować z jedną z ekip F1 jako kierowca testowy. Jeśli przy okazji treningów zamelduje się w środku stawki, bo trudno oczekiwać czegoś więcej po Racing Point czy Haasie, z którymi jest łączony, uciszy tych, którzy przez kilka miesięcy wylewali na niego pomyje w sezonie 2019.

Czytaj także: Piękne słowa w kierunku Kubicy na pożegnanie 

Jest też seria DTM, w której najpewniej wyląduje Kubica w roku 2020. Tyle że ona też stanowi pewne ryzyko. Polak będzie bowiem nowym graczem w tym środowisku. Jeśli na początku nie będzie walczyć o czołowe lokaty, a może się tak zdarzyć, bo do rywalizacji w każdej kategorii należy się przyzwyczaić i oswoić z samochodem, to hejterzy Kubicy znów wyjdą z cienia.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: