Najprawdopodobniej Robert Kubica nie dołączy do Haasa w roku 2020, co jest dobrą nowiną dla Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana. Kontrakty obu kierowców z amerykańską ekipą kończą się za kilka miesięcy. Obecność Kubicy w zespole powodowałaby, że ich przyszłość byłaby mocno niepewna.
Amerykanie mają za sobą słaby sezon w F1, w którym wyprzedzili jedynie Williamsa. Jeśli nie uda im się wyjść z kryzysu, to mogą poszukać zmian, które doprowadzą do zakończenia współpracy z Magnussenem czy Grosjeanem.
Czytaj także: Niewinny żart z Roberta Kubicy
- Mój kontrakt tak naprawdę nie wygasa, bo Haas ma opcję przedłużenia współpracy na rok 2021 - zdradził Duńczyk w "Ekstrabladet".
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
Magnussen stara się nie myśleć o tym, że jego posada w Haasie może być zagrożona. - Jasne, że mogą mnie wyrzucić, ale nie zaprzątam sobie tym głowy. Nie wywieram na siebie nadmiernej presji. Zamiast tego wolę się skupić na kontynuowaniu pozytywnego trendu, rozwoju osobistym. Nad tym pracowałem w ostatnich latach i to mogę robić nadal - zapewnił.
Na korzyść Magnussena działa to, że w ostatnich dwóch sezonach był wyraźnie lepszy od Grosjeana, dlatego Haas może w pierwszej kolejności szukać następcy Francuza. Wszystko zależy od wyników kierowców.
Czytaj także: BMW zaprezentowało skład w DTM na sezon 2020
- Jesteśmy najmniejszym zespołem w F1. Czy zatem uczciwie byłoby mówić, że znajdujemy się w takim miejscu, na jakie zasłużyliśmy? Nie, to byłoby niesprawiedliwe. Osiągnęliśmy gorsze wyniki w tym roku, ale jestem przekonany, że w sezonie 2020 wrócimy w górne rejony F1 - podsumował Magnussen.