Kontrakt Chase'a Careya na dowodzenie Formułą 1 wygasa po sezonie 2020, a to rodzi szereg plotek. Od kilku miesięcy spekuluje się, że władze Liberty Media najchętniej podziękowałyby obecnemu szefowi. Idealnym kandydatem na następcę Careya ma być Toto Wolff, który od 2013 roku zarządza Mercedesem w F1.
Austriak ma jednak niewielkie szanse na objęcie rządów w F1, bo konsekwentnie jego kandydaturę odrzuca Ferrari. - Myślę, że każdy kto był aktywnym i ważnym graczem w jakimkolwiek zespole w ostatnich latach, a następnie przejąłby dowodzenie w F1, doprowadziłby do oczywistego konfliktu interesów - skomentował w "Autosporcie" Louis Camilleri, dyrektor generalny Ferrari.
Czytaj także: Szef Alfy Romeo zachwycony Robertem Kubicą
Carey objął rządy w F1 w roku 2017, po tym jak Liberty Media zakupiło królową motorsportu od Berniego Ecclestone'a. W tym czasie odniósł sukces w zakresie rozszerzania kalendarza. W sezonie 2020 po raz pierwszy w historii czekać nas będą aż 22 rundy Grand Prix. Pozytywnie ocenia się też jego decyzję, by wspólnie z Netfliksem wyprodukować serial o F1 "Drive to survive".
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
Brytyjczyk ma jednak także szereg porażek na swoim koncie. Nie udało mu się przyciągnąć zbyt wielu nowych sponsorów do F1. Ponadto mocno w czasie przeciągnęły się dyskusje na temat nowego regulaminu F1, jaki ma wejść w życie w roku 2021. Niektórzy obwiniają za to Careya, który nie potrafił uderzyć pięścią w stół w trakcie rozmów.
- Carey przyszedł do F1 ze świata rozrywki. Nie miał doświadczenia w królowej motorsportu. Formuła 1 potrzebuje konkretnego dyrektora generalnego, bo jest spółką publiczną. Być może właśnie z doświadczeniem w branży rozrywkowej, bo F1 to show. Gdyby prezes Liberty Media postanowił, że zrobi szefem F1 mojego dyrektora z Ferrari, to reszta padoku nie byłaby szczęśliwa. To logiczne - dodał Camilleri.
Czytaj także: Robert Kubica skomentował podpisanie kontraktu z Alfą Romeo
Ferrari ma prawo weta i może zablokować kandydaturę Wolffa na stanowisko szefa F1. Camilleri nie wyklucza, że jego firma skorzysta ze swojego przywileju. - To będzie ostateczność - podsumował.