F1: bunt mechaników coraz bardziej realny. Nie spodobały im się słowa prezydenta FIA

Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: pit-stop w wykonaniu Alfy Romeo
Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: pit-stop w wykonaniu Alfy Romeo

Władze F1 dążą do tego, by sezon składał się z 25 wyścigów. Nie podoba się to m.in. mechanikom, którzy nie zarabiają milionów, a muszą spędzać coraz więcej czasu poza domem. - Władze F1 chcą, abyśmy nie widzieli własnych dzieci - mówi mechanik Haasa.

W tym artykule dowiesz się o:

Nadchodzący sezon Formuły 1 będzie rekordowo długi, bo składać się będzie z 22 rund. Na tym jednak nie koniec. Kolejne kraje chcą gościć u siebie królową motorsportu i oferują za to sporo gotówki. Dlatego nie dziwi, że władze F1 chcą wykorzystać swoje pięć minut i wycisnąć je jak cytrynę.

Pojawiają się jednak głosy, że rozrastający się kalendarz F1 jest problemem dla zespołów, które muszą zatrudniać dodatkowych mechaników. Wszystko w trosce o obecny personel, któremu należy zapewnić odpowiednią liczbę dni wolnych oraz możliwość spędzania czasu z rodziną.

Czytaj także: Brudne gierki Schumachera. Były szef Mercedesa zaprzecza

Jednak z takimi zarzutami nie zgadza się Jean Todt, prezydent FIA, a w przeszłości wieloletni szef Ferrari. - Myślę, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi w tym świecie, robimy to co kochamy. Mamy pasję do F1. Jesteśmy w uprzywilejowanej pozycji. Jeśli ktokolwiek pracuje w F1, to ma powody do dumy - powiedział Todt, którego cytuje "Motorsport".

ZOBACZ WIDEO F1. Czy Robert Kubica ma szansę na udział w wyścigu w sezonie 2020? Ekspert rozwiewa wątpliwości

- Oczywiście, każdy ma jakieś obowiązki. Kiedy zajmowałem inne stanowiska, pracowałem po 18 godzin dziennie, sześć czy siedem dni w tygodniu. Robiłem to, bo miałem w sobie pasję do F1, chciałem wyników. Jeśli masz wokół siebie ukochaną rodzinę, ona to zrozumie. Zwłaszcza że nie pracujesz w tym sporcie całe życie - dodał Todt.

Słowa Francuza nie spodobały się jednak mechanikom, którzy coraz głośniej myślą o buncie. - Według Todta powinniśmy być zadowoleni z tego, że nie widzimy swoich dzieci - oburzył się na łamach "UOL Esporte" Robert Dob, mechanik Haasa.

Należy bowiem pamiętać, że mechanicy poświęcają znacznie więcej czasu na pracę w F1 niż kierowcy czy osoby u władzy królowej motorsportu. Pojawiają się na torze już w środę i odpowiadają za złożenie samochodów, a opuszczają obiekt jako ostatni - już po zakończeniu weekendu wyścigowego.

- Dlatego takie słowa są oburzające. Todt może się wypowiadać, bo przylatuje na wyścig w piątek i odlatuje w niedzielę. Nie spędza tyle czasu na torze, co my. Wielu z nas robi to od lat, a to sprawia, że znalezienie pracy w innym sektorze wcale nie jest takie łatwe - dodał Dob.

Czytaj także: Mick Schumacher musi być jak George Russell

Aby nieco zmniejszyć obciążenie mechaników, władze F1 sugerowały rezygnację z piątkowych treningów. Na to nie chcą się jednak zgodzić promotorzy Grand Prix. Sprzedawanie biletów na piątkowe sesje oraz wizyta kibiców na torze podczas dodatkowego dnia generuje im bowiem spore zyski.

Źródło artykułu: