Włoski "Motorsport" podał, że Grand Prix Chin zostało odwołane, a w środę Formuła 1 oficjalnie potwierdzi tę informację rozsyłając do dziennikarzy i redakcji komunikat prasowy. Decyzja F1 nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę rozprzestrzeniający się w Państwie Środka koronawirus.
Dziennikarze z Włoch podali, że fiaskiem zakończyły się rozmowy pomiędzy F1 a zespołami ws. rozegrania Grand Prix Chin w innym terminie niż 19 kwietnia. Ekipy nie chciały słyszeć o terminie wrześniowym albo październikowym, bo skutkowałoby to czterema lub nawet pięcioma wyścigami F1 z rzędu, tydzień po tygodniu.
W grę nie wchodziło też zorganizowanie Grand Prix Chin na sam koniec zmagań, czyli w grudniu 2020 roku.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Krzysztof Piątek może mieć problemy przez swoją cieszynkę?!
Decyzja F1 oznacza, że nie będziemy mieć rekordowo długiego sezonu. W roku 2020 rywalizacja miała się toczyć na dystansie aż 22 rund. Odwołanie Grand Prix Chin oznacza, że będzie ich 21 - tyle samo, co w ostatniej kampanii.
Teraz znak zapytania dotyczy również Grand Prix Wietnamu, które zaplanowane jest na dwa tygodnie przed wyścigiem w Szanghaju. Ma to być pierwsza wizyta królowej motorsportu w tym kraju. W tym celu w ostatnich miesiącach pracowali nad ulicznym torem pod Hanoi.
Według ostatnich danych, wskutek epidemii koronawirusa zmarło już co najmniej 1018 osób na całym świecie, z czego większość w Chinach. - Ten wirus może wywołać więcej wstrząsów politycznych, gospodarczych i społecznych niż jakikolwiek atak terrorystyczny. Świat musi się obudzić i uznać koronawirusa za swojego największego wroga w tej chwili - zaapelował na konferencji prasowej w Genewie Tedros Adhanom, dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Czytaj także:
Długa droga Roberta Kubicy do DTM
Pieniądz nie śmierdzi. Jak F1 ignoruje prawa człowieka