To tylko testy, a Robert Kubica swój rekordowy czas wykręcił na oponach z najbardziej miękkiej mieszanki. Takie są fakty. Gdyby tylko w tym samym czasie Lewis Hamilton czy Sebastian Vettel również założyli ogumienie oznaczone symbolem C5, to najpewniej byliby przed Polakiem. To logiczne, bo Mercedes i Ferrari wyprzedzają Alfę Romeo w F1 co najmniej o jedną długość.
Kubica znalazł się jednak na czele tabeli z czasami F1 i nikt mu tego nie odbierze. Nawet mając opony z miękkiej mieszanki i małą ilość paliwa, trzeba umieć wykorzystać pełny potencjał samochodu. Polak to właśnie zrobił.
Przed tygodniem tej samej sztuki dokonał Kimi Raikkonen, gdy po czwartkowej sesji znalazł się na czele stawki. Fin wtedy również korzystał z miękkiego ogumienia. Miał też do dyspozycji tak małą ilość paliwa, że w pewnym momencie stanął na torze. Wszyscy sądzili, że to awaria samochodu. Prawda była zupełnie inna. 40-latkowi najzwyczajniej zabrakło paliwa w baku.
ZOBACZ WIDEO: Formuła 1. Daniel Obajtek zdradza plan Orlenu. "Rok inwestycji nie byłby opłacalny"
Do tego, że Raikkonen, mimo 40 lat na karku, ciągle należy do ścisłej czołówki F1, nie trzeba nikogo przekonywać. Jeszcze pod koniec sezonu 2018 jako kierowca Ferrari był w stanie wygrać wyścig o Grand Prix USA w Austin.
Dlaczego o tym piszę? Bo skoro Raikkonen za sprawą miękkich opon był w stanie wywindować Alfę Romeo na sam szczyt tabeli z czasami, i następnie zrobił to też Kubica, to możemy między nimi postawić znak równości. Gorzej byłoby, gdyby Polak na ogumieniu oznaczonym C5 znalazł się w środku stawki. Wtedy mogliby triumfować ci, którzy konsekwentnie od wielu miesięcy chcą nam wmówić, że Kubica się skończył.
Rację miał Kubica, gdy kilkukrotnie w zeszłym roku powtarzał, że Williams umiejętnie maskował jego wysiłki za kierownicą. Przecież Polak nieraz twierdził, że sam był zaskoczony tym, co pokazywał na torze, że jego ciało reagowało lepiej niż w roku 2010, czyli przed felernym wypadkiem w Ronde di Andorra. Wszystko sprowadzało się zatem do mocno niekonkurencyjnego modelu FW42.
Gdy Kubica wracał do F1 jako kierowca Williamsa, oczekiwał na szansę, gdy w loteryjnych warunkach będzie mógł pokazać swój kunszt. Momentami można go było dostrzec. Chociażby w Monako, gdzie na ulicznym torze nie liczyły się aż tak bardzo osiągi pojazdu. W świat jednak regularnie szedł przekaz, że Kubica jest gorszy od George'a Russella.
Williams za sprawą mało wydajnego samochodu nigdy nie dał szansy Kubicy, by błysnąć umiejętnościami, by pokazać się lepszym zespołom. Być może Polak zrozumiał, że w tym otoczeniu nie zrealizuje pewnych celów. Bo nawet jeśli w tej chwili 35-latek jest tylko rezerwowym, to czy za kierownicą Williamsa wykręciłby najlepszy czas w połówce sesji testowej? Oczywiście, że nie.
Kubica zrobił, prawdopodobnie dość świadomie, krok w tył. Jako rezerwowy Alfy Romeo zaczyna realizować to, co sobie zaplanował. Właśnie wykręcił najlepszy czas sesji testowej. Do dyspozycji dostanie jeszcze kilka treningów F1 w tym roku. W nich też będzie mieć szansą zabłysnąć. Jeśli pójdzie mu zgodnie z planem, to dostanie miejsce w stawce w roku 2021. Nawet jeśli w tej chwili mało kto jest w stanie w to uwierzyć.
Powody do zadowolenia w środę ma też Orlen, który zainwestował i uwierzył w Kubicę. Jak to napisał na Twitterze prezes Daniel Obajtek, "cieszę się, że przyczyniliśmy się do Twojego powrotu do F1''. Było warto.
Czytaj także:
Robert Kubica najszybszy w porannej sesji testowej
Kubica sprawdzał nowinki w Alfie Romeo