Według kilku źródeł, Lewis Hamilton miał zażądać gigantycznej podwyżki od Mercedesa na początku rozmów o nowej umowie. Obecnie Brytyjczyk może liczyć na ok. 50 mln dolarów rocznie, a od roku 2021 chciałby zarabiać aż 70 mln dolarów za sezon.
- Oczywiście, każdy kierowca chce i próbuje wynegocjować dla siebie jak najlepszy kontrakt - skomentował plotki w "Bild am Sonntag" Toto Wolff, szef Mercedesa.
Austriak wątpi jednak w to, by finanse stanęły na przeszkodzie w dalszym kontynuowaniu współpracy z Hamiltonem. - Z dwóch powodów pieniądze nie są decydującym czynnikiem w naszych rozmowach. Po pierwsze, Lewis wie, że grupa Daimler przechodzi przez proces restrukturyzacji. Czasy dla branży motoryzacyjnej są trudne, trzeba ciąć koszty, bo jesteśmy na drodze do pełnej elektryfikacji - powiedział Wolff.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie
- Po drugie, dla Lewisa ważniejsze od pieniędzy jest otrzymanie szybkiego samochodu, bo to najlepsze narzędzie do wygrania kolejnych tytułów mistrza świata F1 - dodał szef Mercedesa.
Hamilton trafił do Mercedesa w roku 2013 i dzięki niemieckiemu zespołowi stał się jedną z legend F1. Od sezonu 2014 zdobył bowiem pięć tytułów mistrza świata dla stajni z Brackley. Dodając do tego mistrzostwo wywalczone w McLarenie w roku 2008 daje to łącznie sześć triumfów. Lepszy pod tym względem jest tylko Michael Schumacher z siedmioma tytułami mistrzowskimi.
Brytyjczyk już w tej chwili jest najlepiej opłacanym kierowcą w stawce F1. Drugi na liście płac Sebastian Vettel może liczyć na ok. 40 mln dolarów od Ferrari. Dlatego też po podpisaniu nowej umowy Hamilton zwiększy swoją przewagę nad resztą stawki F1 w tym zakresie.
Czytaj także:
Kubica zaimponował Alfie Romeo
Takim samochodem w DTM pojedzie Kubica