F1. GP Australii. Kuriozalne sceny w Melbourne. Organizatorzy twierdzą, że nie otrzymali informacji o odwołaniu wyścigu

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Po tym jak BBC poinformowało o odwołaniu Grand Prix Australii, sprawa wydawała się być przesądzona. Tymczasem organizatorzy wyścigu F1 twierdzą, że o niczym nie wiedzą. Nad ranem otworzyli dla kibiców bramy toru Albert Park.

Już w czwartek w Melbourne panował chaos informacyjny. Najpierw stacja Sky Sports poinformowała, że Grand Prix Australii ma się odbyć zgodnie z planem, mimo wykrycia koronawirusa u jednego z pracowników McLarena i wycofania się tej ekipy z rywalizacji.

Później BBC podało, że zawody zostały jednak odwołane, a informację powtórzyły też kolejne serwisy - "Autosport", "Motorsport" czy "Motorsport Magazine".

Bardzo burzliwy przebieg miało mieć głosowanie szefów zespołów ws. kontynuacji weekendu wyścigowego w Melbourne. Nie było bowiem wśród nich jednomyślności.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Tymczasem organizatorzy wyścigu o Grand Prix Australii twierdzą, że nie dotarła do nich informacja o odwołaniu wyścigu. Dlatego też nad ranem otworzyli bramy toru, pozwalając wejść do padoku pracownikom. Część personelu przyjechała na Albert Park, ale nie wie czy ma pakować sprzęt, czy też szykować samochody do pierwszego treningu. Również kibice mają być wpuszczani na trybuny.

"Wydarzenia towarzyszące wyścigowi, atrakcje związane ze sponsorami i innego rodzaju aktywności odbędą się zgodnie z planem. Pozostałe konsekwencje wynikające z wycofania się McLarena z rywalizacji omawiane są z FIA i Formułą 1" - napisano w oficjalnym komunikacie.

Głosu w tej sprawie nie zabrały FIA i sama Formuła 1. Chase Carey, szef F1, dopiero o poranku miał lądować w Melbourne. Wcześniej Brytyjczyk przebywał w Wietnamie, gdzie próbował przekonać władze kraju do tego, by zaplanowany na 5 kwietnia wyścig F1 odbył się zgodnie z planem.

Według nieoficjalnych informacji, grozi nam sytuacja, w której zespoły nie wyjadą na tor podczas sesji treningowych, choć formalnie się one rozpoczną. Niewykluczone, że takie postępowanie wynika z tego, że organizatorzy nie chcą zwracać kibicom pieniędzy za bilety.

Co więcej, Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen, przekonani o odwołaniu wyścigu, mieli się już spakować i opuścić Melbourne.

Czytaj także:
Raikkonen nie bagatelizuje ryzyka spowodowanego koronawirusem
F1 nie może organizować wyścigów bez kibiców

Komentarze (6)
DesmondMiles
15.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zapamiętajmy gazety które ogłosiły odwołanie wyścigu zanim wiedzieli o tym organizatorzy, teraz wiemy ile ich informacje są warte. 
avatar
STGP
12.03.2020
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
avatar
Dux
12.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jest już pewne - jeżeli GP Australii się odbędzie, to bez udziału kibiców