F1. GP Australii. Koronawirus. Kimi Raikkonen nie bagatelizuje ryzyka. "Nie wiem, czy to dobrze, że tu jesteśmy"

Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen
Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen

- Nie wiem, czy to dobrze, że tu jesteśmy. Prawdopodobnie nie - powiedział Kimi Raikkonen przed Grand Prix Australii. W padoku F1 coraz większy strach wzbudza ryzyko zarażenia koronawirusem.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas gdy inne imprezy masowe są odwoływane albo odbywają się bez udziału publiczności, w najbliższy weekend będziemy świadkami inauguracji nowego sezonu Formuły 1. Podczas Grand Prix Australii na trybunach ma zjawić się ponad 100 tys. osób. Istnieje zatem spore ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.

- My nie mamy z tym nic wspólnego - powiedział Kimi Raikkonen, cytowany przez "Motorsport". Kierowca Alfy Romeo zasugerował, że zespoły F1 nie miały za wiele do powiedzenia w temacie rozgrywania lub też nie zawodów na Albert Park.

- Nie wiem, czy to dobrze, że tu jesteśmy. Prawdopodobnie nie. Myślę, że gdyby decydować miały wszystkie ekipy, to nie przylecielibyśmy do Australii - dodał 40-latek.

Grand Prix Australii ma się odbyć zgodnie z planem, ale F1 odwołała m.in. spotkania kierowców z kibicami, w trakcie których mieli oni okazję zdobyć zdjęcie lub autograf gwiazd. W ten sposób udało się uniknąć bezpośredniego kontaktu z ludźmi, którzy mogą być zarażeni koronawirusem, a nawet nie są tego świadomi.

- To tylko część całej sytuacji. Sam staram się minimalizować ryzyko, więc trzeba wprowadzać procedury nie tylko z myślą o nas, ale też kibicach. Słyszałem, że w padoku F1 jest parę osób chorych, ale nie wie, co im dokładnie dolega. Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży - podsumował kierowca Alfy Romeo.

Czytaj także:
Oto, dlaczego Kubica nie trafił do Audi
Red Bull nie zamierza odpuszczać FIA ws. afery z Ferrari

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Źródło artykułu: