Przed tygodniem u jednego z pracowników McLarena wykryto koronawirusa, co w ostateczności doprowadziło do odwołania Grand Prix Australii. Brytyjski zespół, zanim jeszcze podjęto decyzję o odwołaniu weekendu w Melbourne, zapowiedział wycofanie się z rywalizacji.
McLaren podszedł też bardzo poważnie do sprawy, bo od razu poddał kwarantannie czternastu pracowników, którzy mieli bezpośrednią styczność z chorym na COVID-19.
Zespół z Woking po niespełna tygodniu otrzymał już wyniki badań całej załogi, która musiała pozostać w Australii i przekazał w środę dobre wieści. U pozostałych pracowników nie wykryto zarażenia koronawirusem.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
"Wszyscy mają się dobrze i są w dobrym nastroju. Jeden z członków naszej załogi, który zachorował na koronawirusa, ma się bardzo dobrze i nie ma już objawów choroby" - poinformowali Brytyjczycy.
"Nasi pracownicy nie musieli być poddani testom, ale to zrobiliśmy ze względów bezpieczeństwa. Łącznie kwarantannie w Australii zostało poddanych szesnastu członków zespołu. Czternastu ze względu na bliski kontakt z chorym, a dodatkowo u jednej osoby później wystąpiły objawy sugerujące zarażenie koronawirusem" - dodano w komunikacie.
Pracownicy McLarena, zgodnie z przepisami, najbliższy tydzień będą musieli jeszcze spędzić w Australii. Dopiero pod koniec miesiąca otrzymają zgodę na powrót do Wielkiej Brytanii. Razem z nimi na miejscu czuwa Andreas Seidl, szef zespołu.
Czytaj także:
Właściciele Ferrari przekazali 10 mln euro na walkę z koronawirusem
Głos w obronie Claire Williams