Gdy kilka miesięcy temu przedłużano umowę na organizacji Grand Prix Włoch, planowano imprezę z wielkim rozmachem. Wyścig Formuły 1 miał być włączony do obchodów okrągłej rocznicy zjednoczenia państwa. Do jego organizacji dołożyły się rząd Włoch oraz władze Lombardii.
Tyle że w tej chwili Lombardia i Włochy walczą z koronawirusem. To właśnie rejon w okolicach Mediolanu został najbardziej dotknięty przez COVID-19. Ostatnie statystyki (godz. 17:00) mówią o wykryciu w całym kraju 60 tys. przypadków koronawirusa i niemal 5,5 tys. zgonach.
- Myślę i mam taką nadzieję, że Grand Prix Włoch mimo wszystko jest bezpieczne, że przyjdzie je organizować już w spokojnym okresie - powiedział na łamach "Corrire dello Sport" Angelo Sticchi Damiani, prezes włoskiego automobilklubu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Wyścig F1 o Grand Prix Włoch miałby się odbyć 6 września. Jego organizatorzy wierzą, że do tego momentu uda się opanować pandemię koronawirusa. - W lipcu i sierpniu powinny się odbyć inne z odwołanych do tej pory wyścigów. Potem odbędzie się Grand Prix Belgii, a we wrześniu czas na nas - dodał Damiani.
- Wyścig już z ustaloną datą jest mniej zagrożony chociażby przełożeniem. Wpływ na to mają logistyka, pewne umowy. Wśród nas jest spory optymizm. Uważamy, że rywalizacja na Monzy może się odbyć normalnie, że ludzie mocno zaangażują się w ten wyścig - stwierdził prezes włoskiego automobilklubu.
Zdaniem Damianiego, Grand Prix Włoch może też być okazją, aby zjednoczyć rodaków po trudnym okresie. - W samej F1 mamy teraz kryzys związany z odwoływaniem wyścigów. Dlatego nie będzie brakować ludzi, którzy będą chcieć przyjechać na wyścig po to, by usłyszeć ryk silników - podsumował.
Czytaj także:
Dwa wyścigi F1 w trakcie jednego weekendu?
Ferrari nawiązało współpracę z producentem respiratorów