F1. Koronawirus nie powstrzyma Red Bulla od wojny z FIA. "Wrócimy do tematu"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Pierre Gasly przed Maxem Verstappenem
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Pierre Gasly przed Maxem Verstappenem

Koronawirus wyhamował świat Formuły 1. Pierwszy tegoroczny wyścig być może odbędzie się w drugiej połowie czerwca. Tymczasem Red Bull nie rezygnuje ze swojej walki z FIA i Ferrari. Zespół nadal zamierza wyjaśnić sprawę kontroli silnika ekipy z Włoch.

Po tym jak Mercedes wycofał się z wojny przeciwko FIA i Ferrari, Red Bull Racing został bez najważniejszego sprzymierzeńca. Mimo to, "czerwone byki" nie zamierzają odpuszczać światowej federacji. Szefostwo stajni z Milton Keynes nadal uważa, że Ferrari korzystało z nieregulaminowego silnika w 2019 roku i powinno być wykluczone z wyników ubiegłej kampanii.

- Niestety, w tej chwili mamy ważniejsze rzeczy do załatwienia - powiedział "F1 Insider" Helmut Marko, mając na myśli oczywiście pandemię koronawirusa, przez którą zespoły musiały zamknąć swoje fabryki.

- To nie znaczy, że rezygnujemy ze swoich działań przeciwko FIA i Ferrari. Gdy tylko wszystko wróci do normy, wrócimy do tematu. Kryzys spowodowany koronawirusem jest teraz najważniejszy, ale nadal uważamy, że tajna ugoda pomiędzy FIA a Ferrari jest skandalem - dodał doradca Red Bulla ds. motorsportu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Przypomnijmy, że Ferrari przez niemal cały miniony sezon było oskarżane o łamanie przepisów, bo silnik włoskiego producenta dysponował ogromną nadwyżką mocy na prostych. Kolejne kontrole FIA nie wykazały jednak, by Włosi robili coś sprzecznego z regulaminem.

Federacja po zakończeniu minionego sezonu wzięła jednostkę napędową firmy z Maranello na dokładną kontrolę techniczną i ponownie nie była w stanie udowodnić Ferrari łamania regulaminu. Dlatego sprawę zakończono podpisaniem tajnego porozumienia. Najprawdopodobniej w jego ramach Włosi przyznali się do zarzucanych im win i zagwarantowali, że nie będą już korzystać z kontrowersyjnych rozwiązań.

- My nie chcemy w żaden sposób szkodzić Ferrari czy FIA. Nadal wymagamy się jednak wyjaśnienia, w jaki sposób doszło do podpisania tajnej ugody. Nawet bez Mercedesa, który nagle wyskoczył z tego pociągu, choć to on był maszynistą tego składu od samego początku - podsumował Marko.

To właśnie Toto Wolff, szef Mercedesa, zainicjował kampanię przeciwko Ferrari. Austriak skrzyknął wszystkie zespoły, które podpisały list otwarty w tej sprawie. Tyle że szefostwie firmy ze Stuttgartu nie spodobała się otwarta wojna z federacją. Dlatego Wolff musiał zmienić zdanie w tej kwestii.

Red Bull Racing jest najbardziej zainteresowany tym, by wykluczyć Ferrari z wyników sezonu 2019, bo wtedy awansuje na drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Oznaczałoby to przeliczenie na nowo nagród finansowych. "Czerwone byki" zyskałaby w ten sposób co najmniej 25 mln dolarów. Kampanię przeciwko FIA i Ferrari popierają też Alpha Tauri (należy do Red Bulla), McLaren i Renault.

Czytaj także:
Nowy terminarz DTM. Fatalne wieści dla Kubicy
Williamsowi grozi upadłość

Komentarze (1)
avatar
PiotrF1Fan
26.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bardzo dobrze że nie odpuszczają, trzeba brać odpowiedzialność za swoje kombinatorstwo i oszukiwanie, jak znam życie to ferrari odpłatnie dogada się red bullem, bo przecież jak zwykle zawsze ch Czytaj całość