F1. Ojciec chciał, by został dentystą. Ferrari nie poznało się na jego talencie. Historia sir Stirlinga Mossa

Twitter / Mercedes / Na zdjęciu: sir Stirling Moss
Twitter / Mercedes / Na zdjęciu: sir Stirling Moss

Ojciec długo nakłaniał go, by nie szedł w motorsport, a zamiast tego pomógł mu w gabinecie dentystycznym. Gdy zaczął się ścigać, odrzuciło go Ferrari. Chociaż Stirling Moss nie zdobył w F1 ani jednego tytułu, to zapracował na miano legendy.

W tym artykule dowiesz się o:

Niektórzy nazywali go "Pan Motor Racing", bo całe jego życie było związane z wyścigami. Oficjalnie karierę zakończył w roku 2011, bo długo rywalizował jeszcze w wyścigach legend. Cztery lata później nie trzeba go jednak było długo namawiać, by wsiadł do odrestaurowanego Mercedesa i wspólnie z Lewisem Hamiltonem przejechał fragment toru Monza.

"Pożegnanie nigdy nie jest łatwe i może być smutne, ale on zawsze będzie z nami. Zawsze będzie wielką częścią brytyjskiej historii motorsportu. Z pewnością będzie nam brakować naszych rozmów. Szczerze mówiąc, stworzyliśmy nietypową przyjaźń. Dwie osoby z różnych czasów i środowisk, ale dopasowaliśmy się. Łączyła nas miłość do wyścigów" - napisał po śmierci Stirling Mossa aktualny mistrz świata F1.

Stirling Moss. Legenda bez tytułu

Jak na ironię, Hamilton ma sześć tytułów mistrza świata Formuły 1. Gdy już świat pokona koronawirusa, najpewniej ruszy po siódmy i wyrówna rekord należący do Michaela Schumachera. Zdaniem wielu, Brytyjczyk już teraz jest najlepszym kierowcą w historii F1.

ZOBACZ WIDEO: Nasz dziennikarz na pierwszym froncie walki z koronawirusem. "To staje się rutyną"

Moss przez lata musiał przyzwyczaić się do opinii "najlepszego kierowcy bez tytułu w F1". Sport ten widział wielu przypadkowych mistrzów, którzy zwyciężali choćby za sprawą przewagi sprzętowej. Brytyjczyk miał tego pecha, że zawsze coś stawało na jego drodze.

Pech jednego jest szczęściem drugiego. Tak jak Moss nie doczekał się ani jednego tytułu, tak aż pięciokrotnie mistrzem świata w jego okresie zostawał Juan Manuel Fangio. Argentyńczyk czasem miał więcej szczęścia, niemal zawsze lepszy sprzęt. Nie minęło jednak wiele lat, by zaczęli być zestawiani na tej samej półce, na której plasowano jedynie najlepszych z najlepszych.

Miał być dentystą

Jak na ironię, na talencie Mossa nie poznało się Ferrari, które odrzuciło opcję zakontraktowania go na początku lat 50. Gdy w niedzielę wielkanocną przyszło społeczności motorsportowej żegnać Mossa, Włosi nazwali go jednym z największych rywali.

Obecnie o Mossie piszemy jako o legendzie motorsportu, a odrzucenie przez Ferrari doprowadziło do tego, że jego kariera zawisła na włosku. Był zmuszony w roku 1954 startować w Maserati, za które zapłacił jego ojciec.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Alfred Moss od początku sprzeciwiał się karierze wyścigowej syna. Jako że sam był dentystą, nalegał by potomek poszedł w jego ślady. Stirling nie chciał jednak słuchać. Ściganie wydawało mu się ciekawszą opcją na życie niż zajmowanie się zębami Brytyjczyków.

Po czasie Moss senior nie mógł żałować swojej decyzji. Za kierownicą mało konkurencyjnego Maserati jego syn pokazał się na tyle, że przekonał do siebie szefów Mercedesa. W ten sposób stworzył duet mistrzów z Fangio. Musiał jednak uznać wyższość Argentyńczyka w sezonie 1955.

Fair-play ponad tytuł

Moss najbliżej wymarzonego tytułu był w roku 1958. Mike Hawthorn zdobył wtedy ledwie punkt więcej od niego. Gdyby nie postawa fair-play Mossa, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Podczas Grand Prix Portugalii Hawthorn pchał bowiem swój samochód i został za to zdyskwalifikowany. Moss stawił się jednak za głównym rywalem, dzięki czemu ten utrzymał drugie miejsce w wyścigu. Ten wynik okazał się być kluczowy w kontekście mistrzostwa.

W pamiętnym sezonie Moss mógł mieć też pretensje do siebie. Jako że przyznawano wówczas dodatkowy punkt autorowi najszybszego okrążenia w wyścigu, kierowcy regularnie otrzymywali informacje na ten temat od zespołów.

Podczas jednego z wyścigów ekipa wystawiła Mossowi tablicę z napisem "HAWT REC", co oznaczało, że Hawthorn wykręcił rekordowe okrążenie. Tymczasem Brytyjczyk odebrał to jako "HAWT REG" i myślał, że jego rywal utrzymuje równe tempo.

Moss nie potrzebował jednak tytułu w F1, aby zyskać miano najlepszego. W tatym okresie kierowcy nie ograniczali się jedynie do królowej motorsportu. Brytyjczyk wygrywał zawody w Stanach Zjednoczonych, niejednokrotnie był najlepszy we włoskim Mille Miglia i w wyścigach na dystansie 1000 km na torze Nurburgring.

Wyczyny Mossa za kierownicą sprawiły, że jego śladami chciało pójść wielu młodych Brytyjczyków. Jego dorobek doceniła królowa Elżbieta II, która nadała mu tytuł szlachecki. Z aktywnego życia w motorsporcie wycofał się na początku 2018 roku wskutek coraz gorszego stanu zdrowia. Dwa lata później zmarł. Miał 90 lat.

Czytaj także:
Kariera Roberta Kubicy naznaczona pechem
Williams chyli się ku upadłości. Latifi może przejąć zespół

Komentarze (0)