Renault to jeden z zespołów Formuły 1 zagrożony bankructwem. Przyszłość ekipy stoi pod znakiem zapytania w związku z problemami spółki-matki produkującej samochody. Rynek motoryzacyjny stanął i firmy muszą szykować się na drastyczne spadki sprzedaży.
- Musimy podjąć drastyczne kroki. Jeśli tego nie zrobimy, być może będziemy musieli odejść z F1 - stwierdził w "L'Equipe" Cyril Abiteboul.
- Nie jestem jednak przyzwyczajony do życia w strachu, nie mam tez wpływu na pewne decyzje i to co się dzieje na rynkach. Mogę tylko współpracować z FIA - dodał szef Renault.
ZOBACZ WIDEO: Zakażony koronawirusem sportowiec ostrzega chorych. "To rozwala psychikę"
Abiteboul jest jedną z osób w świecie F1, która naciska na znaczące obniżenie kosztów. O ile zespoły szybko porozumiały się w sprawie nowego pułapu limitu wydatków (150 mln dolarów), o tyle kolejne rozmowy stoją w martwym punkcie. Ferrari nie chce bowiem słyszeć, aby limit wynosił ledwie 100 mln dolarów.
- Sytuacja wymaga interwencji z góry - zaznaczył Abiteboul, mając na myśli szefów FIA oraz Liberty Media.
- Kryzys pozwala nam ocenić obecny model ekonomiczny tego sportu. Jeśli dokonamy koniecznych zmian, możemy uratować F1. Musimy podjąć takie decyzje, by zachować wszystkie zespoły w stawce. Każdy ma swoje życzenia i żądania, ale musimy je odłożyć na bok. Wydaje mi się, że FIA zgadza się z moim poglądem i chce za wszelką cenę chronić F1 - dodał Francuz.
W ramach oszczędności Renault tymczasowo zwolniło pracowników fabryki w brytyjskim Enstone. Chwilowo pensje wypłacać będzie im państwo. Firma skorzystała bowiem z programów pomocowych ogłoszonych przez rząd Borisa Johnsona. W tej chwili Francuzi prowadzą też rozmowy z Danielem Ricciardo ws. obniżenia jego pensji.
Czytaj także:
Daniel Ricciardo zarobi mniej z powodu koronawirusa
Giovinazzi popiera wyścigi F1 bez kibiców