Formuła 1 musi podjąć trudną decyzję. Gdy już sytuacja spowodowana koronawirusem na świecie zacznie się poprawiać, opcją na szybkie wznowienie sezonu może być organizowanie wyścigów bez udziału publiczności. Wprawdzie nie wszyscy promotorzy wyobrażają sobie F1 przy pustych trybunach, ale Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo popiera pomysł.
- Na pewno będzie inaczej. Ludzie przychodzący na trybuny i dopingujący nas stanowią dodatkowy impuls dla każdego kierowcy. Teraz najważniejsze jest jednak abyśmy się mogli ścigać w trybie awaryjnym. Jednym ze sposobów na to jest brak kibiców na torze - powiedział kierowca Alfy Romeo w Sky Sports.
- Oczywiście, fani będą nas wspierać poprzez oglądanie wyścigów na kanapie. Jeśli mamy wkrótce zacząć sezon, to brak ludzi to jedyny bezpieczny sposób na powrót do ścigania - dodał Giovinazzi.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Reprezentanci Polski w siatkówce opuszczają Włochy. Bieniek i Bednorz wracają z Włoch prywatnym autem
26-latek ma świadomość tego, że wznowienie sezonu F1 w lipcu czy sierpniu doprowadzi do tego, że wyścigi będą się odbywać bez przerwy i w szalonym tempie. - Będzie nam trudno. Gdy wznawiamy sezon i mamy zimowe testy w Barcelonie, to po pierwszym dniu jazd nasza szyja jest totalnie zniszczona - stwierdził Giovinazzi.
- Teraz będziemy mieć dwa, może trzy miesiące bez jazdy. Gdy wrócimy, to od razu czekać nas będą co najmniej trzy wyścigi F1 z rzędu. Będzie ciężko, ale każdy znajdzie się w takiej samej sytuacji - podsumował reprezentant Alfy Romeo.
Giovinazziemu zależy na dobrych wynikach w sezonie 2020, bo jego kontrakt z Alfą Romeo wygasa wraz z końcem roku. Włoch nie tylko chce udowodnić, że zasługuje na miejsce w F1, ale po cichu liczy też na transfer do Ferrari. Tymczasem na jego miejsce w Alfie Romeo czyha Robert Kubica.
Czytaj także:
Zespoły DTM mierzą się z kryzysem
Stirling Moss miał zostać dentystą. Wspomnienie legendy F1