Formuła 1 w lipcu ma wrócić do ścigania, organizując dwa wyścigi z rzędu w Austrii. Dalsze plany królowej motorsportu są nieznane, bo wszystko zależy od tego, jak rozwijać się będzie pandemia koronawirusa na świecie. - Jestem tym wszystkim przerażona - przyznała Claire Williams w rozmowie ze Sky Sports.
Szefowa Williamsa podkreśliła, że jej zespół znalazł się w trudnym położeniu, bo ze względu na brak wyścigów został odcięty od pieniędzy. Umowy ze sponsorami skonstruowane są tak, że ci przelewają należności co kilka wyścigów. Również F1 wypłaca premie co pewien okres.
- To przerażające, ale nie możemy stracić jednego czy dwóch zespołów, a to nam grozi, jeśli nie wrócimy do ścigania. Model finansowy, jaki mamy w Formule 1, jest prosty. Wszyscy jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, które otrzymujemy za wcześniejsze wyniki w mistrzostwach F1 - dodała Williams.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Minister sportu opowiada o planach odmrażania sportu. Kiedy wrócimy na siłownie i sale gimnastyczne?
Brytyjka nie ukrywa jednak, że nie narazi swojego personelu na zakażenie koronawirusem. - Trzeba się zastanowić nad koniecznością powrotu do ścigania, aby zapewnić przetrwanie zespołowi w obliczu ryzyka jakie mamy. Musimy też zadbać o bezpieczeństwo naszych pracowników. Dla mnie, moi ludzie zawsze są najważniejsi. Ich zdrowie również - stwierdziła.
Williams obecnie korzysta z przepisów, jakie wprowadził rząd Wielkiej Brytanii. Pozwoliło mu to tymczasowo zredukować zatrudnienie, a większość personelu nie musi pracować w fabryce w Grove. Opłacanie pensji w tym okresie wzięło na swoje barki państwo.
- Bezpieczeństwo naszych ludzi, bez względu na to czy chodzi o powrót do pracy w fabryce w Grove, czy chodzi o podróżowanie na wyścigi, jest priorytetem. Z pewnością nie wyślemy ludzi do pracy, dopóki to nie będzie bezpieczne - zapewniła Williams.
Dobrą wiadomością dla stajni z Grove jest obniżenie limitu wydatków w F1. Kryzys wywołany koronawirusem sprawił, że zespoły porozumiały się co do tego, by od roku 2021 wydawać maksymalnie 145 mln dolarów. Wcześniej ten pułap ustalono na poziomie 175 mln dolarów.
- Zawsze popieraliśmy cięcia wydatków. Rozmawialiśmy o tym od dekady, że F1 potrzebuje ograniczenia kosztów. To ważne dla takich zespołów jak nasz. Jesteśmy niezależnym konstruktorem i nie mamy nieograniczonych środków. Byliśmy zachwyceni już ograniczeniem do 175 mln dolarów, a koronawirus dodatkowo sprawił, że musieliśmy jakoś rozwiązać sytuację i mamy jeszcze niższy limit. To dobra wiadomość - podsumowała szefowa Williamsa.
Czytaj także:
Ponad 1 mld dolarów dla zespołów F1
DTM. BMW szczerze o postawie Audi