F1. Nie obędzie się bez zwolnień w ekipach. Skutki koronawirusa i limitu wydatków

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc podczas testów F1
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc podczas testów F1

Formuła 1 wprowadziła limit wydatków na poziomie 145 mln dolarów, jaki zacznie obowiązywać od roku 2021. To o 30 mln dolarów mniej niż pierwotnie zakładano. Dlatego nie obędzie się bez zwolnień. Pracę mogą stracić setki ludzi.

Limit wydatków w Formule 1 był zatwierdzony jeszcze przed pandemią koronawirusa. Tyle że miał wynosić 175 mln dolarów, a do tej kwoty miały nie być wliczane m.in. pensje kierowców, sprawy marketingowe, koszta związane z wyjazdami na wyścigi F1 czy rozwojem silników.

COVID-19 sprawił, że ekipy usiadły do rozmów i po dość burzliwej dyskusji porozumiały się, co do tego, że ostatecznie od kolejnego sezonu będzie można maksymalnie wydawać 145 mln dolarów. Do tego dochodzą już wcześniej ustalone wyjątki.

"La Gazetta dello Sport" postanowiła przeanalizować liczbę personelu zatrudnianego przez największe ekipy F1 i nie ma dobrych wieści. W królowej motorsportu dojdzie do lawiny zwolnień.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"

"Chociażby w fabryce Ferrari w Maranello pracuje 1500 osób. Firma nie może sobie pozwolić na utrzymanie takiej liczby pracowników przy limicie wydatków. Ferrari, Mercedes i Red Bull wydawały do tej pory od 380 do 450 mln dolarów rocznie, głównie dzięki sponsorom i wysokim nagrodom z F1. Teraz ekipy będą musiały ciąć wydatki" - napisała gazeta w niedzielnym wydaniu.

"Możliwa jest mniejsza liczba godzin spędzanych w symulatorze i tunelu aerodynamicznym. Może się też zmniejszyć liczba godzin testowych silnika, nawet jeśli prace nad nim nie są objęte limitem kosztów. Siła robocza będzie musiała zostać zmniejszona o 10 proc." - dodała "La Gazetta dello Sport".

Z wyliczeń włoskiego dziennika wynika, że w fabrykach Ferrari, Mercedesa i Red Bull Racing w Maranello, Brackley i Milton Keynes pracę w najbliższych miesiącach straci po 80-100 osób. Część z nich może jednak otrzymać propozycję pracy przy innych projektach. Zwłaszcza że Mercedes i Ferrari posiadają również fabryki samochodów osobowych.

Czytaj także:
Ograniczenia dają się we znaki Kubicy na rowerze
Dla Hamiltona wyścigi bez kibiców są gorsze niż testy

Źródło artykułu: