Renault znajduje się w kryzysie. Nie tylko ze względu na fakt, że w zeszłym sezonie nie zrealizowało założonych celów i zajęło dopiero piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1. Rok 2020 przyniósł Francuzom kolejne problemy - pandemię koronawirusa oraz odejście Daniela Ricciardo.
Kryzys na rynku samochodów doprowadził do tego, że Renault musi liczyć na rządową pożyczkę w wysokości 5 mld euro. O ile wsparcie państwa, które posiada kilka procent akcji firmy jest pewne, o tyle gorzej wygląda perspektywa znalezienia nowego kierowcy dla zespołu F1.
"Auto Hebdo" poinformowało, że Fernando Alonso miał podpisać przedwstępną umowę z Renault i może wrócić do F1 w roku 2021. Nie jest to jednak przesądzone. Kontrakt daje bowiem pole manewru Francuzom. Ci nie zamierzają się spieszyć z ogłoszeniem transferu 38-latka i będą analizować opcje pojawiające się na rynku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internet
Sytuację chce wykorzystać Alessandro Aluni Bravi, który jeszcze kilka lat temu był menedżerem Roberta Kubicy i pomagał Polakowi w powrocie do F1. Z tego względu Włoch jest bardzo dobrze znany szefom Renault, bo pomagał przy organizowaniu testów Kubicy w roku 2017.
Bravi jest obecnie menedżerem Christiana Lundgaarda, który należy do programu juniorskiego Renault i startuje w Formule 2. 18-latek uważany jest za ogromny talent. - Na razie musi się skupić na Formule 2 - powiedział dyplomatycznie Bravi, zapytany o przyszłość Lundgaarda przez duński dziennik "BT".
- Formuła 1 jest oczywiście naszym celem, ale jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o roku 2021. Na razie nie ma stresu ani paniki. Mamy wystarczająco dużo czasu - dodał Bravi.
Lundgaard, aby wywalczyć sobie miejsce w Renault, musiałby pokazać się z dobrej strony w Formule 2. Wyścigi tej serii ruszą razem z F1 na początku lipca w Austrii. Jeśli młody Duńczyk nie będzie się spisywać najlepiej, to Francuzi po prostu ogłoszą transfer Alonso.
Co ciekawe, Bravi jest też obecnie dyrektorem generalnym w firmie Sauber, do której w F1 należy zespół Alfa Romeo. To najlepszy dowód na to, że w królowej motorsportu można złapać kilka srok za jeden ogon.
Czytaj także:
Walka o prawa do pokazywania Formuły 1
Eksperci wątpią w sens powrotu Fernando Alonso