Fernando Alonso przeżywa obecnie to, co jeszcze przed kilkunastoma miesiącami spotykało Roberta Kubicę. Wielu ekspertów wątpi w sens powrotu dwukrotnego mistrza świata Formuły 1. Alonso po raz ostatni ścigał się w F1 w roku 2018, a dołączenie do Renault nie daje mu żadnej gwarancji sukcesu.
- Renault czeka dłuższy proces, jeśli mają znów znajdować się w czołówce F1. Potrzebują co najmniej czterech lat, by wrócić do wygrywania. Alonso nie ma tyle czasu. Nie sądzę też, by był gotów poświęcić aż tyle dla tego powrotu - skomentował w Sky Sports Jenson Button, były mistrz świata i dawny zespołowy kolega Alonso z McLarena.
Hiszpan w tym roku skończy 39 lat. Przypadek Kimiego Raikkonena pokazuje, że w F1 można się nawet ścigać po 40-stce, ale Fin od kilku sezonów nie liczy się w walce o zwycięstwa i bardziej czerpie frajdę ze ścigania. Tymczasem Alonso przekonuje, że jeśli wróci do F1, to tylko po to, by zdobyć trzeci w karierze tytuł mistrzowski.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie
- Nie mogę sobie wyobrazić tego powrotu. Przynajmniej nie w barwach Renault. Jest za dużo argumentów przeciwko takiemu ruchowi. Jeśli Francuzi naprawdę zaoferują mu kontrakt, to myślę, że odpowiedź będzie jedna: nie, dziękuję - skomentował Heiko Wasser, komentator F1 w niemieckim RTL.
Z kolei Zak Brown, były szef Alonso z czasów McLarena, dostrzega pozytywy powrotu Hiszpana do stawki. Zyska w ten sposób głównie Renault, a sam kierowca niekoniecznie. - Myślę, że Fernando jest niezdecydowany. Jednak gdybym był szefem Renault, to zdecydowanie włożyłbym go do samochodu - stwierdził Brown w "Guardianie".
- Alonso ma wielkie nazwisko, jest cholernie szybki i wygrał z Renault dwa mistrzostwa, więc ma już historię z tym zespołem. Z perspektywy Renault ten ruch byłby kapitalny. Oni nawet nie mają tu nad czym myśleć - dodał Brown.
Czytaj także:
Russell ważniejszy niż Vettel dla Mercedesa
Kolejny zespół skreślił Vettela